środa, 31 grudnia 2014

Złote myśli na sylwestrową noc

Pokochaj się śmiać, polub uśmiech, a zobaczysz, że innym łatwiej będzie pokochać ciebie.

Picie w towarzystwie fajnych ludzi, jest mniej przyjemne od picia w towarzystwie gburów. Gdy piję wśród fajnych wcale tego nie potrzebuję by się dobrze bawić, a ale czy warto pić z gburami?

Psie postanowienia na nowy rok oraz życzenia!

Życzę wam: W tym roku, aby każde wasze postanowienie noworoczne się spełniło! Życzę wam też, aby każdy krok przybliżał was do osiągnięcia celu. By ten rok był tym, w którym będziecie otoczeni prawdziwymi przyjaciółmi ( bo to wielki skarb) i miłością, która doda wam skrzydeł ( taka bratnia dusza to coś wspaniałego!). Dorzucę jeszcze aby wasza kochana rodzinka była w pełni wyrozumiała dla waszych szaleństw.

     Niech na co dzień, nie od święta, gęba będzie uśmiechnięta. Niech też zdrowie tęgie będzie i kasiory niech przybędzie. Niechaj łaski płyną z nieba, tyle ile będzie trzeba. Do Siego Roku...!* I spełnienia wszystkich marzeń w nowym roku dużo wrażeń i podróży dookoła świata, słonecznego lata, i w ogóle przyjemności
z bloga mego też radości, lecz nie tylko z niego, życzę ci po prostu wszystkiego najlepszego 2015 tego! 






* Część ( nie całość!) wierszyka zapożyczona od http://www.iwoman.pl/zyczenia/zyczenia-noworoczne,zabawne.html

Ps: Za wprowadzenie któregokolwiek z noworocznych postanowień zapożyczonych od psa nie odpowiadam :) 

Podsumowanie roku

Powinnam powiedzieć jeszcze parę słów o roku ubiegłym. Sporo się działo. Mam nadzieje, że w tym roku powiem wreszcie sakramentalne tak. Albo nie. Odłożę to na za rok. Bywa różnie, ale podsumowując dopóki mam swoich przyjaciół i rodzinkę to pokonam każdą trudność.

Szalona imprezka

Jeśli ktokolwiek myśli, że jest na najbardziej szalonej imprezie na świecie to jest prawie pewne, że jest dzisiaj ze mną w mieszkaniu Angie. Wszyscy tańczą, szaleją i puszczają fajerwerki i... o mało przed chwilą doniczka z okna nie spadła. Mama zabiłaby jutro Angelę, a cóż ona jutro też chce żyć. Dziwne, że w ogóle jest dziś w stanie myśleć o jutrze. 2015. Zaskakujące. Stara się robię. Wracam szaleć na parkiecie.


                                             

wtorek, 30 grudnia 2014

Najlepsze przyjaciółki na świecie czyli o wyprowadzce Callie

Opowiem o wyprowadzce Callie. Otóż nie mieszkała u mnie długo, bo dwa dni. Dwa dni podczas, których nawet zdążyłam się do niej przyzwyczaić. Chociaż jeśli mam być szczera, a zazwyczaj jestem, to częściej bywała po za domem niż w domu. W każdym razie chodzi o to, że długo, długo gadałyśmy w nocy i poczułam jakby Aśka znowu z nami zamieszkała. No niezupełnie, bo Aśką to się często kłóciłam, a z Callie tylko sobie gadałyśmy. W każdym razie gdy przyszli rodzice Callie by przekonać ją by jednak wróciła do domu, to mimo iż przytakiwałam, że tak będzie lepiej, to w głębi duszy poczułam żal, że oto znowu czeka mnie wyprowadzka. Idiotka, ze mnie prawda? W każdym razie chciałabym, aby Angela dziś do mnie wpadła. Może Daria też. Byłoby miło. Bardzo.
Ps: Dziewczyny przyszły i stanęły na wysokości zadania, rozśmieszając mnie do łez. Najlepsze przyjaciółki na świecie.

Świąteczne deja vu

Spotkałam się z przyjaciółmi w drugi dzień świąt i w ogóle wszystko było super. Callie też wpadła. Już ze mną nie mieszka. Opowiem o tym. Później. W każdym razie święta minęły, a ja nie obejrzałam Kevina samego w domu. Można? Oczywiście. Patrząc na program telewizyjny mam uczucie deja vu. Tradycja? Jaka kurna tradycja świąteczna mówi, że powinno się oglądać kevina w święta? Brednie. Nawet jeśli taka jest to błagam jest DVD jest internet, zawsze można to nagrać, lub obejrzeć online. Ja nie chcę powtórek! W tym roku stawiam na nowości. Z tradycji wystarczy mi choinka i opłatek. Dopóki to się nie zmieni pozostanę przy spędzaniu czasu w tradycyjny sposób czyli na rozmowie z bliskimi. W sumie wisi mi to czy telewizja zmieni swoje nastawienie, bo mi wystarczą moi przyjaciele i szalona, acz kochająca rodzinka. 


 



piątek, 26 grudnia 2014

Późno, ale jednak życzenia są.

Lekko spóźnione, ale zawsze w cenie życzenia dla was ślę: wszystkim dużo optymizmu, żeby nie podawali się, gdy wszystko idzie źle, uśmiechu, żeby nigdy nie gasł na waszych twarzach, pokoju w sercu, abyście umieli wybaczać i sobie i innym. Przede wszystkim jednak abyście żyli w zgodzie z sobą i nie udawali nikogo innego niż jesteście naprawdę. Żyjcie dla siebie, a nie dla kogoś. Buziaki. 



środa, 24 grudnia 2014

Nie będę dziś opowiadać o wigilii za to chcę byście usłyszeli moją ukochaną piosenkę świąteczną ( last christmas też uwielbiam, ale to trochę oklepane)




Ps. Z przyjemnością też dodam wam kolejną kartkę świąteczną, a co będę sobie żałować :)

wtorek, 23 grudnia 2014

Pierwsza kartka święteczna

Jutro będzie wigilia. Jeden z moich ulubionych dni w roku. Jest kilka innych, fajnych, ale ten jest taki śliczny i radosny. Jeszcze szczególnie jak jest biały, ale cóż w tym roku śniegu nie ma. Myślę, że mimo wszystko będzie super. Cicha noc, święta noc... będzie fajnie.
Ps: To jest pierwsza kartka świąteczna. Codziennie będę dodawać jedną aż do nowego roku.

                                               

sobota, 20 grudnia 2014

Jest tu dla ciebie - czyli dobrze mi tu




Jestem tu dla ciebie skarbie
Przy tobie spędzam cudowny czas
Myślę o tobie cały czas
a ty odwiedzasz mnie snach
I dzisiejszej nocy znów będziemy
ty i ja

Oczywiście to tylko moja interpretacja tej piosenki, oczywiście już kolejna, ale ja kocham to wykonanie! Jestem tu dla ciebie, la la la. Jestem tutaj dla was. Moich przyjaciół. Najlepszych. Dla bliższych i dalszych. Dobrze mi tu i będzie. Po prostu was lubię!

środa, 17 grudnia 2014

Piżama huragan czyli o tym jak przygarnęłam zagubioną duszę

Callie, Callie, Callie. To dziwna dziewczyna. Trochę się zmieniła. Po tym jak odwołała spotkanie w poniedziałek poczułam się urażona, bo nawet jeśli ja ją kiedyś zlekceważyłam to nie zrobiłam tego specjalnie. Po za tym nigdy w tak perfidny sposób. Nigdy nie umówiłam się z nią i nie zadzwoniłam, że nie mam czasu. Po prostu nie umawiałam się z nią. Po za tym to było dawno temu. Nie musiała się na mnie mścić. Jednak to zrobiła. Wyżyła się na mnie za jakieś swoje niepowodzenie. Za jakie? Trudno powiedzieć. Ja chciałam być miła. Skończyło się, nim dobrze zaczęło. Tyle w temacie. Takie myśli krążyły w mojej głowie w poniedziałek, podnosząc mi ciśnienie krwi, które i tak podwyższałam pijąc drugie już z kolei moje ukochane cappuccino.
  Musicie mi, więc uwierzyć, że byłam kompletnie zaszokowana, gdy zobaczyłam dzisiaj Callie czekającą na mnie przed uczelnią. Miałam koło niej przejść obojętnie, bo przecież nie będę się napraszać i w ogóle to ona zawaliła, lecz wyglądała na tak zagubioną, że nie mogłam jej tego zrobić. Podeszłam do niej i gdy usłyszałam nieśmiałe cześć, nie wiedziałam jak się zachować. Z jednej strony wciąż byłam na nią wściekła, z drugiej byłam ciekawa czemu się tak zachowała. Po za tym wyglądała na zmarzniętą i chyba musiała się wykazać sporą dozą cierpliwości skoro tu na mnie czekała. Dałam się zaprosić na herbatę i w milczeniu zmierzaliśmy do celu. Nie miałam zamiaru przerywać ciszy, ani niczego jej ułatwiać. Zamierzałam dać jej tylko szansę wszystko mi wyjaśnić, Być może zachowywałam się jak rozkapryszone dziecko, które niepotrzebnie się dąsa. Tylko być może. Nie lubię nie wyjaśnionych sytuacji, ani ludzi, którzy traktują mnie jak rzecz. Miałam lepsze zajęcia niż wystawanie w kawiarniach i wyczekiwanie na ludzi, którzy nie raczyli się zjawić. Niech Callie o tym wie. W kawiarni Callie długo patrzyła na swoje ręce.
- Wiem jak to wygląda - powiedziała w końcu, wypiwszy łyk ciepłej herbaty. Zaczęła pocierać dłonią o dłoń, aby je rozgrzać. - Ale naprawdę chciałam przyjść i się z tobą zobaczyć.
 Podniosłam na nią zdziwiony wzrok. Milczałam jednak, chcąc aby kontynuowała.
- Po prostu byłaś pierwszą o osobą, o której pomyślałam, gdy chciałam z kimś pogadać. Nie patrz na mnie takim zdumionym wzrokiem. Tak, ostatnio nie byłyśmy blisko, ale kiedyś tak i zapamiętałam, że umiesz świetnie słuchać. - powiedziała. Potrafię owszem, gdy ktoś do mnie mówi, chciałam powiedzieć, a nie odwołuje spotkania, ale nie powiedziałam tego. Ona się starała, a ja byłam jak ten rozkapryszony dzieciak, który psuje przyjęcie-niespodziankę, bo nie spodobał mu się prezent. Tyle, że nie byłam już dzieckiem. Byłam dorosła, i widziałam, że Callie mnie potrzebuje.
- O co chodzi? - zapytałam najdelikatniej jak potrafiłam. Wtedy Callie kompletnie się rozkleiła.
- Kompletnie przerąbana sytuacja w domu. Moi rodzice się kłócą, wkurzają na mnie. Ja nie mogę tam żyć! - zakończyła nieco dramatycznie moim zdaniem. Byłam jednak daleka od wygłaszania takich opinii na głos.
- Co zamierzasz? - zapytałam. Szczerze, patrząc na swój pokój i piżamowy sztorm, nie powinnam była pytać. Znam swój charakter. Nie potrafię odmawiać. Bywam ironistką, ale nie odmawiam ludziom w potrzebie. Nigdy. Tam przy herbatce, Callie powiedziała mi co zamierza. Nie. Źle to ujęłam. Błagała mnie, bym jej pomogła. No więc zamieszkała ze mną w moim pokoiku. Bałaganiara, zrozpaczona przyjaciółka, która wyrzuciła całą zawartość torby na podłogę i gdzieś zniknęła. Oczywiście wcześniej podziękowała mi ileś-tam-krotnie. Oto właśnie historia jak przyjęłam pod swój dach "zagubione dziecko" i sprowadziłam do swojego pokoju Callie- piżama -huragan.
.


Polecam!

Polecam taki fajny serial o tytule małe, słodkie kłamstewka. Opowiada o czterech przyjaciółkach Arii, Hannie, Spencer i Emily, które gnębi tajemnicze "A". Wiem, że opis w moim wykonaniu nie brzmi za ciekawie, ale naprawdę polecam, bo fajny. Zresztą obejrzyjcie pierwszy odcinek, i sami zobaczcie.

                           

niedziela, 14 grudnia 2014

Słodka zemsta czy przypadek?

W piątek, pojawiłam się w galerii, byłam nawet przed czasem, połaziłam po sklepach, oglądając rzeczy, które nadawały by się na prezent, ale nie nadają, ze względu na stan mojego portfela, a właściwie finansów. W końcu nadal przed czasem, poszłam do kawiarni, usiadłam czekając na przyjaciółkę. Zamówiłam kawę, a Callie była już spóźniona. Czekałam tak ze dwadzieścia minut, gdy nagle usłyszałam dźwięk dzwonka. Okazało się, że moja przyjaciółka odwołała spotkanie, bo coś jej wypadło. Najpierw się wkurzałam, bo sobie pomyślałam, że mogła wcześniej zadzwonić, ale potem przypomniałam sobie jak często ja odwoływałam nasze spotkania i poczułam się winna. Tym bardziej, że ona tylko przełożyła nasze spotkanie na poniedziałek. Mam nadzieje, że wtedy pogadamy. To był przypadek, prawda? przecież nie zemsta.


czwartek, 11 grudnia 2014

Życie jest piękne czyli mała rzecz a cieszy

Czasami jest tak, że gdy człowiek ma naprawdę kiepski humor (ja) to zdarzy się coś, że mu ten humor poprawi. Na przykład zadzwoniła moja przyjaciółka Callie i umówiła się ze mną na kawę, a już myślałam, że ta przyjaźń przepadła. Z mojej winy, rzecz jasna, bo to ja zawsze nie znajduję czasu dla przyjaciół. Taki podlec ze mnie. No cóż na szczęście moja przyjaciółka jest wyrozumiała. Oczywiście pod warunkiem, że jutro stawię się w galerii handlowej i pogadamy, bo jak nie to marny mój los, a właściwie naszej przyjaźni, która jak się tak zastanowić wisi na włosku i nie wiadomo nawet czy istnieje. W każdym razie nie zamierzam zawieść. Ach, jeszcze coś. Wczoraj odebrałam mój kochany, czerwoniutki odtwarzacz mp3 ( przymiotników chyba chyba się raczej nie zdrabnia prawda?). Wiem, że to tylko rzecz, ale ja go uwielbiam! Tak, więc cieszę się, że na świecie istnieją jeszcze ludzie, którzy umieją naprawić sprzęty, a nie tylko je psuć jak ja :(. Radość przeze mnie przemawia. Życie jest piękne!


sobota, 6 grudnia 2014

Z czego składa się impreza

Jest impreza, nie ma sprite, ani żadnej kurczę reklamy. Po prostu dobra zabawa i dobre towarzystwo, oto sekret udanej imprezy. Każdy kto mówi inaczej jest w błędzie. Przyjaciele mała rzecz, a cieszy. Najlepsi są, tak po prostu. Ella odkrywa sobie colę, Daria tańczy z Damonem, a ja chyba powinnam wyłączyć laptopa. Będę tańczyć całą noc, a co. Może jeszcze Maks przyjedzie i zatańczymy, a na razie będę tańczyć z Tomem, bo on jest stworzony, żeby z nim tańczyć.



                                                               Fajna piosenka "Devil within"
 

                                                   
                                            Przy tej piosence tańczyliśmy z Tomem ( nie
                                          tylko tańczyliśmy, całowaliśmy się też)


                                                     

niedziela, 30 listopada 2014

Hurt tak po prostu

uwielbiam to!



Imprezka będzie wkrótce

Właściwie to chciałabym opowiedzieć o tym, że zdecydowałam się zgodzić na ten cały pomysł Toma z imprezką. Oczywiście nie w tym tygodniu, tylko w następną sobotę. Pomyślałam, że może wszyscy się polubią i będziemy się wszyscy razem częściej spotykać? Oczywiście to jedyny jasny punkt na horyzoncie, który jawi się czernią z powodu zbliżającej się sesji, do której wcale nie chce mi się uczyć. Mimo to najpierw będą święta, na których zamierzam się dobrze bawić w towarzystwie rodziny. Oczywiście zaprosiłam Toma. W drugi dzień świąt ma przyjść Angela, Daria z partnerami oraz Ella i Damon, jeśli naprawdę wszyscy pogodzą się na tej imprezie. Mam nadzieje, że dobry duch Bożego Narodzenia zadziała trochę wcześniej. To możliwe, prawda?

Gdzie chciałabym stać

Moim marzeniem jest zwiedzić Paryż. Zobaczyć wieżę Eiffela. Myślę, że to byłoby coś niezapomnianego. Pewnie każdy ma takie miejsca. Może pewnego dnia tam stanę.



Link do filmwebu

Ciekawa strona, opisy filmów, oceny.

www.filmweb.pl/

Złota myśl

Pierwszy krok decyduje w jakim kierunku się udamy, ale to ostatni pokazuje jakie są tego konsekwencje.

sobota, 29 listopada 2014

Sarsa trzy występy i koniec

Jako że moja faworytka w The voice of Poland ... no odeszła, bo miała wypadek postanowiłam wrzucić jej występy ( trzy moje ulubione) i chyba zrezygnować z oglądania finału w przyszłym tygodniu.


                                                                  1. Casting


                                                                       2. Bitwy


                                                                     3. Live
                                                       


                                 

Ha! Ha! Ha!

Ha! Ha! Ha! Tak tylko mogę skomentować moją dzisiejszą wróżbę andrzejkową. Nie, na pewno nie wystąpię w szansie na sukces. Bynajmniej nie tylko dlatego że nie mam talentu, ale i ochoty. A w kwestii miłości cisza. Czyżby kolejny rok bez ślubu? Tak! Do tanga trzeba dwojga, a Tomowi się nie spieszy. Mnie? Chyba w sumie też. Dziewczyny miały ubaw z mojej wróżby. Cóż, trzeba się bawić, bo śmiech to zdrowie, a ja pękam ze śmiechu. Ja i śpiew? Ha! Ha! Ha!

czwartek, 27 listopada 2014

Prezenty, ach te prezenty

Zaczynam myśleć nad prezentami świątecznymi przeglądam strony i patrzę jakie ktoś ma pomysły i dopasowuje do mojej szalonej rodzinki i przyjaciół, tyle, że żaden prezent do mnie nie przemówił. W ogóle to nie mam pojęcia co komu kupić. Muszę się tym zająć teraz, a nie jak w zeszłym roku tuż przed świętami w pośpiechu, byle co.

środa, 26 listopada 2014

Dwa światy

Tom zaproponował byśmy zrobili imprezkę. Nie taką jakąś dużą, ale takie kameralne spotkanie wśród znajomych. Zaproponował nawet bym zaprosiła Maksa. Pytałam czy jest jakaś okazja, ale on stwierdził, że chyba nie musi być żadnej okazji by się spotkać ze znajomymi. Może to i prawda. Ostatnio trochę wypadłam z obiegu. Tylko nauka, i pomoc w schronisku. Tom dodał, że chciałby poznać moich nowych znajomych. Być może to jest prawdziwy powód, bowiem dotąd unikałam spotkania Ellie i Damona z Tomem. Odpowiedziałam, że przecież ich zna. Chyba prawdziwy powód jest taki, że takie życie z nutą tajemnicy mi się podobało. Ta impreza ma być przełomem. Połączaniem dwóch światów, których ja jestem łącznikiem. Ech, nie odpowiedziałam mu czy się zgadzam i czy będę, ale chyba muszę mu odpowiedzieć, że tak, zgadzam się na to. Inaczej zacznie podejrzewać nie wiadomo co. Być może ja też zaczęłabym podejrzewać. Zaczynam się zastanawiać czemu mi to przeszkadza. Co by na to powiedział mr. Freud?

piątek, 21 listopada 2014

Cleo i Donatan - nadal fajni?

Dla tych którzy tak jak ja zastanawiali się co dalej z Cleo i Donatanem zamieszczam poniższą piosenkę. Ale o co chodzi? No bo ja myślałam, że oni jedną piosenkę nagrali i znikną, ale nie druga też jest fajna, więc warto posłuchać.


czwartek, 20 listopada 2014

Gdzie są przyjaciele moi?

Nie mam czasu. To okropne. Od kilku dni nie rozmawiałam z przyjaciółmi, bo pracę mam do pisania, bo mam prezentację. Szkoła i nauka, okropność. Jeśli by mnie ktoś spytał czy to przyjemne, to nie wcale nie jest. Dzisiaj złapałam trochę oddechu, mam wolną chwilę, więc postanowiłam się odprężyć i co się okazało? Tom ma trening, Angie zajęta, Daria nie odbiera. Maks... do Maksa nie dzwoniłam. Po prostu wkurzające. Na dodatek nie mam pojęcia czy w tym semestrze uda mi się utrzymać poziom. Życie jest ciężkie. Niech ktoś zadzwoni, proszę!


piątek, 14 listopada 2014

Jak za starych dobrych czasów

Znów wredny komputer daje mi się we znaki. W ogóle nie mogłam się zalogować na blogu i dodawać nowych postów. Bunt maszyn, czy co? Myślałam, że to tylko SF występujące w filmach, ale muszę się jeszcze nad tym zastanowić. Daria jest na mnie wkurzona, bo do niej nie dzwonię, a ja przecież mam tyle zajęć na uczelni, ale ona twierdzi, że przecież zawsze mogę znaleźć czas. To kwestia priorytetów, zauważyła z obrażoną miną. Ja na przykład, mówiła dalej, pracuję, zajmuję się domem, a mimo wszystko znajduję dla ciebie czas. Chciałam jej powiedzieć, w takim razie jesteś chyba czarodziejką, ale w porę ugryzłam się w język, bo nie chciałam zaostrzać sytuacji. Słuchałam tego wykładu, aż w końcu Daria zaczęła się śmiać i mówić, że co ja myślę? Że jest jakąś starą jędzą, która nie rozumie jak świat wygląda? Zaczęła mnie ściskać i wypytywać. O wszystko. No zanim jej to Wszystko opowiedziałam, to minęło sporo czasu i wrócił Adam. Chciałam się pożegnać i no kurczę wiecie dać im trochę prywatności, ale mnie nie wypuścili, tylko gadaliśmy. Jak za starych dobrych czasów. Daria jest tą samą złośliwą czarownicą. Boże, uwielbiam ją!

sobota, 8 listopada 2014

Przepis na pizzę i sercowe problemy rozwiązane

Z Angelą i Bursztynem poszłyśmy na spacer. Opowiedziała mi, że ostatnio jej relacja z Ernestem się poprawiła. Ernest w końcu zrozpaczony wyznał jej prawdę i Angela wspaniałomyślnie pozwoliła mu nie zbliżać się do "bestii" jak ponoć Ernest nazwał w tej rozmowie słodkiego psiaka. Postanowiła zrobić kolację, a na nią przygotować coś smacznego i nowego i na wszelki wypadek coś smacznego i sprawdzonego. Poprosiła mnie o pomoc, co szczerze mówiąc mnie zaskoczyło, bo nie jestem mistrzem kuchni. Ona jednak nie potrzebowała mistrza kuchni, lecz pomocy, bo czasu nie miała wiele. Postanowiła, że najlepszy będzie ryż z kurczakiem i warzywami. Ja miałam zrobić domową pizzę. Potrafię! W każdym razie pracowałyśmy w pocie czoła w kuchni. Byłam to winna Angeli, bowiem od razu mogłam doradzić Ernestowi by powiedział jej prawdę. Gdy skończyłam robotę zawinęłam się z domu. Mam nadzieje, że nie otruje dziewczynie chłopaka.

Przepis na pizzę 

Do przygotowania ciasta  na smaczną domową pizzę potrzebujemy następujących składników – porcja na dwie średniej wielkości pizze:
Do miseczki wsypujemy mąkę. Do szklanki wrzucamy rozdrobnione drożdże i zalewamy je letnią wodą z mlekiem po czym dokładnie mieszamy – aż do całkowitego rozpuszczenia drożdży.
Następnie wlewamy zawartość szklanki do pojemnika z mąką, dodajemy łyżkę oleju i sól. Dokładnie wyrabiamy ciasto i odstawiamy na 40-60 minut do wyrośnięcia.
Gdy „rodzi” się Nasze smaczne ciasto na pizzę, my przygotowujemy dodatki – obieramy i kroimy cebulę w cienkie paski lub kosteczką, czyścimy pieczarki i lekko dusimy na masełku. Szynka wedle uznania – całe plastry lub pokrojona na mniejsze kawałki. Podobnie czynimy z ananasem i papryką.
Gdy Nasze ciasto na pizzę jest już wyrośnięte, włączamy piekarnik i ustawiamy na 150 stopni C. Dwie średniej wielkości blachy (np. od tortownicy) smarujemy lekko margaryną, aby pizza nie przywarła Nam podczas pieczenia. Następnie nakładamy równomiernie ciasto a górę ciasta smarujemy delikatnie ketchupem. Kolejnym krokiem jest ułożenie wszystkich przygotowanych składników na ciasto (kolejność nie ma znaczenia – wyjątkiem jest ser który kładziemy lub sypiemy zawsze na górę). Całość posypujemy Naszymi ulubionymi przyprawami i wkładamy do rozgrzanego piekarnika. Pizze pieczemy przez okres 15-20 minut.

o przygotowania ciasta na smaczną domową pizzę potrzebujemy następujących składników – porcja na dwie średniej wielkości pizze:
2,5 szklanki mąki,
5 dag drożdży,
1 łyżka oleju,
pół łyżeczki soli,
3/4 szklanki wody,
1/4 szklanki mleka – najlepiej 3,2 %.
A teraz czas na składniki które położymy na Naszym cieście od pizzy:
8 plasterków szynki,
1 średniej wielkości cebula,
1 papryka,
20 dag pieczarek,
ketchup,
2-3 plastry ananasa,
ser żółty,
przyprawy do smaku – oregano, majeranek.
Przepis na pizzę można poszerzyć o wiele innych składników (kukurydza, oliwki, groszek, tuńczyk itp.)
Życzę smacznego.

przepis i grafika zaczerpnięty ze strony http://pizzaprzepis.com.pl/.

czwartek, 6 listopada 2014

Naprawdę straszny film

Byłam w kinie na filmie "Diabelska plansza...". Fajny był. Najlepsze w tym wszystkim było to, że mogłam przytulić się do Toma, gdy naprawdę się bałam. A ostatnio bojaźliwa się zrobiłam jakoś. Maks... ups to znaczy Tom był cały czas i mogłam spokojnie oglądać horror o duchach i... domyślcie się sami! No dobra powiem pocałunki! A Tom pachniał popcornem. Mniam! W każdym razie film fajny polecam. A dziś będę oglądać Annabelle. Po obecności aż się boję. Brr.



Diabelska plansza

Annabelle

                           

Kot w pustym mieszkaniu

Mój ukochany wiersz. Jest taki przejmujący, że jak się czyta to normalnie... taki dreszcz na plecach mi przechodzi. Ta Szymborska to miała pióro. Ale ani słowa więcej, bo te słowa mówią wszystko.

Umrzeć - tego się nie robi kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.

Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.

Coś sie tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.

Do wszystkich szaf sie zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.

Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
O żadnych skoków pisków na początek.

piątek, 31 października 2014

Babski wieczór czyli o tym czy mam dobrą intuicję

05.06.2013

Ok, nie pisałam od soboty, a powinnam. Byłam u Sandry i zabrakło mi słów. 
 Po prostu trzasnęłam drzwiami i wyszłam w połowie, choć naprawdę chciałam zostać do
końca. Nie powiem, że wszystko zaczęło się od razu gdy weszłam, ale już wtedy odebrałam
pierwsze niuanse, że nie powinnam była tam przychodzić. Sandra, miała na twarzy swój
zwykły złośliwy ( teraz już mogę to powiedzieć bez wahania) uśmieszek. Poprosiła abym
pomogła jej w kuchni, a ja z grzeczności zgodziłam się, choć muszę przyznać wydało mi się
to dziwne. Jak mogło się nie wydać? Jej koleżanki siedziały i coś pogryzały, a ona woła mnie
od progu, bym z nią poszła. Kazała mi robić sałatkę z dużą ilością cebuli. To już mnie wogóle
zdumiało. Ktoś po takiej ilości cebuli, powinien się zamknąć w sejfie, a nie siedzieć na 
spotkaniu towarzyskim. Może się nie znam. Po chwili robienia sałatki oczy zaczęły mi łzawić,
a tusz spływać po twarzy, co zaczęło mi uświadamiać niecne zamiary Sandry, ale cóż nadal 
mogłam się mylić. Poszłam do łazienki i postanowiłam zbyt tapetę. Modląc się by Angela w
końcu przyszła ( jak już wspominałam parę dni temu obiecała, że przyjdzie). Gdy wyglądałam
jak człowiek, a nie maszkara z horroru klasy B. wkroczyłam do salonu. Dziewczyny wsuwały 
orzeszki i plotkowały. Na mój widok Wredna Sandra ( zasłużyła na ten przydomek jak nikt)
zapytała mnie słodkim głosikiem co tak długo mnie nie było, i że dziewczyny się nudzą.
Poczułam się nagle jak klaun, który przyszedł zabawić licealistki i który zapomniał tekstu 
czy też balonów. Nie umiem wyciągać asów z rękawa. Uśmiechnęłam się niepewna co powi-
nam zrobić. Sandra jednak wcale się tym nie przejęła. Zaczęła opowiadać o naszych
wspólnych czasach szkolnych. Szczerze nie wiedziałam, że mieliśmy wspólne wspomnienia,
ale dla Sandry nie stanowiło to problemu. W pewnym momencie zaczęła obgadywać Angelę i
wtedy zrozumiałam, że Sandra nic, a nic się nie zmieniła, i zaprosiła mnie tu tylko po to by
mnie wkurzyć lub też poniżyć. Miałam ochotę złapać ją za te czarne kudły i wyrzucić przez
okno, jednak mój wrodzony ( o dziwo on naprawdę istnieje) zdrowy rozsądek kazał mi tego nie
robić. Nie mogłam jednak spokojnie słuchać jak mówi te wszystkie okropne rzeczy o Angie. 
Podniosłam się i po prostu wyszłam. Nie mam zamiaru więcej z nią gadać. Jestem ponad to.
Jednak Tom miał rację. Nie powinnam tu przychodzić. Muszę go częściej słuchać. Albo swojej
intuicji.    

Iść czy nie iść oto jest pytanie czyli czy wredność mija z wiekiem?

25.05.2013

Co do babskiego wieczoru u Sandry ( nie wiem czy przydomek nadal jest aktualny), a Angela nie wiedziała co mi doradzić. Powiedziała w każdym razie, że samej mnie nie puści co dodało mi otuchy. Nieważne co tam się stanie to przynajmniej nie pakuje się w to sama. Tom mi odradza pójście, twierdząc, że wprawdzie człowiek może się zmienić, ale nigdy nie zaczyna pałać niespodziewaną sympatią do kogoś kogo wcześniej nie znosił. Po za tym jak dodał nudziłabym się tam, bo oprócz Sandry nikogo tam nie znam, a chyba nie sądzę, że ona zapewniałaby mi rozrywkę. To jest fakt na dodatek niepodważalny. Rzucę o to monetą, albo zerwię kwiatka i sobie powróżę. Iść czy nie iść oto jest pytanie. Bez odpowiedzi, niestety. No cóż, nie będę nudzić. Muszę się zdecydować.

Niespodziewane spotkanie

23.05.2013

Nie uwierzycie kogo spotkałam. No spróbujcie zgadnąć. Nie? No dobra, powiem. Wredną Sandrę. Naprawdę jej widok mnie zszokował, ale przecież należy dać szansę komuś nawet jeśli ma przydomek wredny. Nawet ucieszyła się na mój widok. Zaczęła pytać co u mnie. Nie bardzo wiedziałam co odpowiedzieć. Nie zamierzałam jej mówić, że wychodzę za mąż i co studiuje. Nie to żebym jej nie ufała ( no dobra, nie ufam jej), ale po prostu nie sądzę by ją to zainteresowało. No i na dodatek zaprosiła mnie na wieczór panieński potulnej Eweliny. Potulna tylko wobec Sandry. Nie wiem co o tym myśleć. Zawsze wykręcała mi wredne numery. Może stara się zmienić? Zastanawiam się czy przyjąć zaproszenie. Ta Ewelina jest nieśmiała, a ja prawie jej nie znam. Może powinnam dać Sandrze i Ewelinie szansę? Zobaczę. Zapytam o radę Angelę i Toma. Oni je znają. Na pewno coś mi doradzą.  

Moja ukochana piosenka ostatnio



Gdy tylko ją słyszę to mam ochotę się do kogoś przytulić. Christina Augilera znów pokazała klasę. Uwielbiam jej głos. Powiedź coś albo z ciebie zrezygnuję. To takie piękne. Ach.

Dyniowy Tom czy raczej Dracula?

Bal przebierańców to jest to. Lubię Halloween. Oglądam horror, robiłam lampiony z dyni. Bardzo fajna zabawa. Angela miała głupią minę, gdy zobaczyła moją dynię, a Tom stwierdził, że jest bardzo do niej podobna, brakuje jej tylko rudej grzywy. Z zemsty zaczęła robić dynię, która miała być podobna do Toma, ale moim zdaniem wyszedł jej bardziej Dracula. Było bosko.



czwartek, 30 października 2014

Czyja to ambicja?

Żal mi Ellie. Ona i Damon opowiedzieli mi, że jej mama jej nie kocha, choć to może zbyt mocno powiedziane. Chodzi raczej o brak akceptacji. Jej siostrą jest Emma, pływaczka, z którą poznałam się jakiś rok temu i utrzymuję sporadyczny kontakt. Jest całkiem miła. W każdym razie ona jest sportsmenką, co jest rodziną tradycją w rodzinie Ellie. Elisabeth nie jest, co wkurza jej rodziców, których ambicją jest, aby obie dziewczyny były w tej dziedzinie mistrzyniami i nie jest ważne, że moja przyjaciółka ani tego nie lubi, ani że jest dobra w innych dziedzinach i jest taka sympatyczna i fajna. Po prostu sport jest najważniejszy i koniec. Potrafię to zrozumieć. W końcu Tom jest piłkarzem i wierzcie mi lub nie, potrafi o tym nawijać. nakręcać się piłką i tak dalej. Jednak nigdy, przenigdy nie postawiłby mnie na drugim miejscu. Dlatego jestem wstrząśnięta. Mama twierdzi, ( nie powiedziałam jej o Ellie, tylko tak ogólnie zarysowałam sytuacje) że może Ella rozczarowała sama siebie, i wydaje jej się, że rozczarowała rodziców. W psychologii nazywa się no to przeniesieniem czyli przypisanie własnych odczuć innym. W każdym razie nie sądzę by tak było, bo Damon też to dostrzega, a przecież on nikogo nie rozczarował, prawda? Może tylko nie lubi rodziców Eli, ale to ze względu na to jak ją traktują. W każdym razie uważam, że Ela na to nie zasługuje, bo jest super.


poniedziałek, 27 października 2014

Ocena mojego bloga cytowana ze spisu i ocen blogów


Pierwsze wrażenie: Blog przegląda się łatwo i przyjemnie. Ma wszystkie potrzebne narzędzia ułatwiające poruszanie się po nim - archiwum, etykiety, listę popularnych postów. Nie podoba mi się tło, a konkretnie jego kafelkowe ułożenie. Myślę też, że lepiej czytałoby się treść, gdyby tło pod tekstem było jednolite.
Ocena: 8/10
 
Treść: Jest to rodzaj pamiętnika/dziennika także znajdziemy tu wpisy dotyczące życia autorki. Jej przemyślenia i historie, są bardzo ciekawie opisywane. Podoba mi się styl pisania autorki, blog czyta się jak dobrą książkę. Za pomocą etykiet możemy podzielić wpisy na te aktualne oraz archiwalne - uzupełniane przez autorkę z pomocą swojego tradycyjnego papierowego pamiętnika. Nie wspominam o błędach, bo ich nie widziałam.
Ocena: 10/10
 
Grafika: Obrazki czy zdjęcia na blogu pojawiają się baaardzo rzadko i najczęściej są pobrane z sieci. A szkoda, jestem wzrokowcem, więc lubię oglądać zdjęcia. Częściej pojawiając się filmiki - teledyski. Jednak jako, że jest to pamiętnik, a nie foto blog, wiec treść jest tu najważniejsza nie mogę mieć tego zbytnio za złe.
Ocena: 9/10
 
Ocena końcowa: 27/30

Ocena jest na stronie http://spisiocenablogow.blogspot.com/2014/10/33-aromat-kawy-o-poranku.html

niedziela, 26 października 2014

Początek rewolucji

Nawet największe rewolucje/zmiany zaczynają się od pierwszego, małego kroku. Mają swój początek w ludzkim sercu, które kieruje rozumem tak, aby zmienić rzeczywistość. Z czasem oszukujemy się, że kierowaliśmy się rozsądkiem, lecz to w sercu zrodził się bunt. To właśnie uczucia i instynkty są początkiem wielkich zmian, nie rozum. Gdyby wszystko zależało od rozumu, nie byłoby wojen ani walki, bowiem ona przynosi wiele strat. To serce gna do przodu mimo przeciwności. Zapomnienie o tej prostej zasadzie sprawia, że obalane są narody. 


piątek, 24 października 2014

Upadek

Dlaczego to zawsze mnie spotykają takie rzeczy? Nie noszę obcasów, nie chodzę szybkim krokiem, a jednak mimo wszystko i tak to właśnie ja wylądowałam na nosie. Śliska podłoga? Możliwe. Jednak to i tak nie obmyje mego serca ze wstydu jaki przeżyłam. Taki nie fart w obecności chłopaków i koleżanek z uczelni. Boże, nie wychodzę z domu.

sobota, 18 października 2014

Razem

Powinnam wiele napisać dwa dni temu. Tyle, że nie mogłam. Kocham Toma. On mnie też. Nasza rocznica. Szczęśliwi czasu nie liczą. Zakochani liczą chwilę razem. Parę lat jesteśmy razem, a jakby od zawsze. Razem. Póki on będzie mnie kochał tak jak dwa dni temu.



Cześć...

Co znaczy słowo cześć? To tylko powitanie? Gdy mówię je drżącym głosem może zdradzić jak bardzo mi zależy. Może być wszystkim i niczym jednocześnie. Gdy widzę Maksa i mówię cześć, to wcale nie jest tylko powitanie. To jak wschód słońca w deszczowy dzień. Gdy mówię cześć Tomowi oznacza to tęskniłam, kochanie. Nareszcie jesteśmy razem. Cześć, może też być pięknym początkiem czegoś wielkiego. Chyba właśnie takiego początku życzę każdemu. Pozdrawiam.




wtorek, 14 października 2014

Tylko wyobraźnia?

W piątek wpadłam do Aśki i co się okazało? Zdecydowała, że wyjeżdża. Zrobiło mi się smutno, bo ostatnio dobrze się dogadywałyśmy, a gdy wyjedzie to już nie będzie tak samo. Dodatkowo zamierzają z Kubą wynająć swoje mieszkanie, więc nie będę mogła wpaść tutaj na kawę jak teraz. Próbowałam Aśkę przekonać, żeby nie wyjeżdżała, ale ona stwierdziła, że tutaj z Kubą ( znowu to wkurzające 'my') nie mają perspektyw. Na szczęście nim zdążyłam całkowicie dać się pochłonąć ponurym rozmyślaniom przypomniałam sobie o spotkaniu z Maksem. Potem jednak przypomniałam sobie o Weronice i wypiłam dwie szklanki soku z pomarańczy. Życie bywa dołujące, prawda? Właśnie, nieprawda! Przekonałam się o tym, gdy tylko spojrzałam w twarz Maksowi. Była sobota, dzień słoneczny. Poprosiłam Maksa byśmy pojechali za miasto. Nie po to by się ukrywać. Po prostu tam jesteśmy obydwoje sobą, a tego mi było trzeba. Po głowie chodziły mi takie myśli jak w piosence Myslowitz 'Dla ciebie"

                 

Gdy tak siedziałam z Maksem w aucie, a on skupiał się na kierowaniu pomyślałam o komedii romantycznej. To znaczy Tom o mnie dba, kocha mnie, rozumie i jest dla mnie całym światem. W komediach romantycznych powinien być nierozumnym chamem, który nie zasłużył na miłość, abym bez wyrzutów sumienia spokojnie mogła odjechać z Maksem w silną dal przy ogólnym poklasku ze strony Darii i Angeli. Tyle, że to się nie stanie. Jak już mówiłam Tom taki nie jest.

W każdym razie mnie zastanawia dlaczego w książkach, filmach jest to takie proste. Jedno spojrzenie w oczy i już wiadomo, że to ten jedyny, partner aż po grób, no po prostu bratnia dusza. Może to ze mną jest coś nie tak. Mam wrażenie, że to nie tak powinno wyglądać. To znaczy mam na myśli, że nie powinnam tak się czuć przy Maksie, jeśli kocham Toma i na odwrót, nie powinnam czuć motyli w brzuchu przy Tomie, jeśli kocham Maksa. Może nie kocham żadnego? Tylko czemu bez żadnego nie wyobrażam sobie świata, tak jak nie wyobrażam sobie nieba bez gwiazd, gdy zapada noc? Gdy patrzyłam jak Maks zaciska palce na kierownicy, jak zerka na mnie i szybko odwraca wzrok, czułam, że robi mi się gorąco. Czy potrafimy być przyjaciółmi, będąc tak szaleńczo w sobie zakochani, a jednocześnie, tak bardzo dla siebie niedostępni? Maks opowiedział mi, że ma problemy z Weroniką. Mówił nie patrząc mi w oczy, patrząc na trawę, koc, wszystko tylko nie na mnie. Jednak gdy spojrzał, mogłabym przysiąc, że czas się zatrzymał, a krew w moich żyłach przestała płynąć. W jego oczach płonął ogień, gdy mówił, że nie potrafi być z Weroniką. "To nie jest dziewczyna dla mnie" stwierdził jakby to było wyzwanie. Jakby chciał powiedzieć, powiedź coś. Zrób. Myślałam, że oszaleję. Nie powiedziałam tego co powinnam, że powinien o nią walczyć. Wiedziałam, że jej nie kocha. Miłość otwiera serca, kłamstwo je zamyka. Musiałam zamknąć oczy. Nie chciałam patrzeć na Maksa, bo wtedy... no właśnie co? Co bym zrobiła? W końcu jest tylko moim przyjacielem! On mnie pocałował. Zerwałam się z miejsca. Nie mogłam pozwolić, aby to trwało, choćbym tego pragnęła. Nie, jeśli chcę zachować godność, spojrzeć w lustro. Odbiegłam. Wracałam na pieszo. Maks mnie dogonił. Przepraszał. Ja kazałam mu zamilknąć. Wyznałam mu, że ja Natalia Sanders nie jest taką dziewczyną.... i cóż pocałowałam go. Po czym wsiadłam do samochodu i gadaliśmy bardzo długo jak dwójka najlepszych przyjaciół. Jakby nic się nie wydarzyło. Może się nie wydarzyło. Może to tylko moja wyobraźnia.  


czwartek, 9 października 2014

Kto w tym domu jest najważniejszy?

Jeśli ktoś z was ma rodzeństwo to wie, absolutnie, wie co czuję. W każdym domu jest tak zwany pupilek rodziców. No wiecie o co mi chodzi. Takie dziecko dostaje zawsze pochwały, rzadko jest karcone, a błędy zawsze wybaczone. W moim nie jest takim pupilkiem. Chyba kiedyś wspominałam, że oczkiem w głowie Artysty jest Aśka. Nie żebym kiedykolwiek odczuła, że Artysta nie ma dla mnie czasu. Nic z tych rzeczy. Po prostu tak jest i będzie. Koniec i kropka. Dla mamy taką osobą jest Mateusz. Gdy wrócił syn marnotrawny zza granicy to nawet wyrzutów mu nie robiła, tylko tak się ucieszyła, że szkoda gadać.
  Tak, więc łatwo zrozumieć czemu jakoś mnie nie zdziwiło czemu nie zaprotestowała, gdy Mati zechciał się z powrotem wprowadzić. No normalnie, super. Fakt mogłam nie wspomnieć, że się wyprowadził. Taki nieznaczący fakt, a może mr. Freud miał rację i nie ma czegoś takiego jak pomyłki, tylko przeczucie graniczące z pewnością, że mój kochany, acz nieodpowiedzialny braciszek nie pomieszka długo sam. Nie ma nic bardziej wkurzającego, uwierzcie mi na słowo, jak matka, która robi śniadanie dla braciszka, który na dodatek jest z tego powodu niezadowolony, bo
a) za rano
b) on nie lubi jajecznicy
Taka scena z rana jest naprawdę ciężkostrawna. Całe szczęście, że mam swój pokój. No i że czeka mnie spotkanie z Maksem. Nie jutro tylko pojutrze.

Ps: Nie wygrałam w lotka. A już się nastawiłam psychicznie. Życie.  


poniedziałek, 6 października 2014

Czemu poeci umierają młodo czyli co oznacza kilkanaście nieodebranych połączeń

Miłość mnie wykańcza. Wiele poetów o niej pisze, nic dziwnego, że umierają młodo. Jak kochać? Powinno się bezwarunkowo. Nie ma ideałów. Więc czemu tak trudno znaleźć kogoś kto nas, do kurki wodnej, pokocha, mimo iż nie wyglądamy jak modelki z okładek czasopism? Ok, niektórzy wyglądają, ale nie o to mi chodzi. Dzisiaj zadzwonił do mnie Maks miał smutny głos i zapytał czy dzwoniłam. Trudno zaprzeczyć kilkunastu połączeniom nieodebranym, więc przytaknęłam. Stwierdziłam, że chciałam zapytać co u niego, ale w sumie to nie było nic ważnego. Nie chciałam wyjść na nachalną i w ogóle jak mu wytłumaczyć to co czuję? Że się o niego martwię od rozmowy z Damonem i że kiepsko się czuję nie słysząc jego głosu. Trochę to zwariowane biorąc pod uwagę, że Tom nalewa sobie coli w kuchni i zaraz wróci do pokoju. Nie mogę mu powiedzieć co czuję do Maksa, bo tak nie powinno być. Z drugiej strony w miłości powinno się być szczerym, prawda? Maks zaczął mi wyjaśniać, że był na wakacjach i że "byliśmy z Weroniką umówieni, że nie odbieramy telefonów od nikogo". Zaczynam poważnie podejrzewać, że ta cała jego dziewczyna jest zwyczajnie zazdrosna i że od nikogo znaczy, że Maks ma nie odbierać moich telefonów. Po za tym mógł wysłać sms. No i co z tym my, my, my. Czy ja też tak mówię? Wychodzimy na kolacje, idziemy na do kina. Dla osoby postronnej to naprawdę wkurzające. Jakby nagle stali się bliźniakami syjamskimi z połączonymi mózgami i nie myślącymi samodzielnie. Boże, ludzie sparowani są naprawdę okropni! Gadałam z Maksem jeszcze kilka minut. Obiecał, że się spotkamy, ale boję się, że to tylko taka sobie obietnica rzucona na wiatr. Może już przestałam dla niego być przyjaciółką? Muszę pozbyć się Weroniki. Nikt jej nie lubi mała strata, a Maks chyba tylko udaje zakochanego. Nie można być aż tak ślepym, prawda?


niedziela, 5 października 2014

Samotność nie dla człowieka czyli wsparcie w obliczu tragedii

Nie byłam fanką, ale to smutne, że umarła dzisiaj Anna Przybylska. Współczucie dla rodziny. Gdy mi umarł dziadek było mi smutno, ale wiem, że czas goi rany. Człowiek umie sobie radzić z tragediami, jeśli ma wsparcie. Nikt nie powinien zostawać sam, absolutnie nikt.

wtorek, 30 września 2014

Piosenka na koniec miesiąca!


Na depresje - przyjaciółka

10.05.2013

No dobra mój ostatni wpis był przesadzony ( mam przynajmniej taką nadzieje) i nie jest tak źle. Lepiej mi jednak gdy nie patrzę w lustro. Na ratunek przybyła mi Angela, która zaproponowała, abyśmy się wybrały do fryzjera, kosmetyczki i nieważne, że wydamy tam masę kasy, jeśli to podniesie mnie na duchu to będzie warto. Dodała, że to może być, ale nie musi przedślubna depresja, która owszem, mogłaby się pojawić we wrześniu, ale w maju to na nią stanowczo za wcześnie i że jest wiosna, więc nie mam prawa zamartwiać się głupotami. Tak czy inaczej pomogło. Zadzwoniła Daria, która zrobiła romantyczną kolację dla Adama i stwierdziła, że powinnam zmienić kolor włosów na coś bardziej optymistycznego. Na przykład blond. A przynajmniej zafundować sobie pasemka, tak więc nie miałam wyboru ( to znaczy miałam mogłam siedzieć w domu i w samotności użalać się nad sobą) musiałam wybrać na miasto by poprawić sobie urodę. Angela po fryzjera zabrała mnie na zakupy. Chciałam kupić czarną koszulkę z napisem " Chyba nie jest tak źle?", ale niestety nie mieli takiej. Po zjedzeniu loda ( naprawdę małego, nadal muszę dbać o linię, nawet jeśli mam depresję) humor mi się poprawił. Życie jest piękne. Mam Toma i przyjaciół i nawet jeśli źle wyglądam, to oni zawsze skłamią, że jest ok. Przyjaciele to najlepsze co mnie spotkało. Życie jest piękne, a ja przyjaciół moich kocham od lat dla nich zawsze śpiewam, dla nich gram. No dobra, kończę, bo chyba oszaleję. No i Angie idzie. Chyba ten wieczór będzie babskim wieczorem z colą i komedią romantyczną. Fajnie, prawda? Ach sama sobie zazdroszczę.

Jak ja wyglądam?

06.05.2013

Zegar tyka. Nieubłagalnie. A ja czuję, że się starzeję. Co chwila zerkam w lustro i jestem pewna, że za chwilę na mojej głowie pojawi się pierwszy siwy włos. Czuję się jakaś taka nieatrakcyjna, odkąd przyszła do Polski wiosna, a ja musiałam zdjąć kurtkę zimową w której wyglądałam jak niedźwiedź. No i na serio trochę mi mina zrzedła, gdy się okazało, że bez kurtki jest tylko odrobinę lepiej. Mieliście kiedyś ochotę wyrzucić lub potłuć wszystkie lustra w domu? Bo ja owszem tak. Jak idę kupić ciuch, w lustrze wyglądam świetnie, a jak wracam to kit, mam od ochotę od razu szmatę wyrzucić do kosza, bo
a) a to za grubo wyglądam
b) lub mi biodra powiększa
c) ta mnie obniża
d) a w tej wyglądam jak w koszuli nocnej babci
Reasumując mam ochotę się zamknąć w domu. Nie mogę niestety. Tom wcale nie pomoga. Twierdzi, że nie widzi różnicy od tego jak wyglądałam dajmy na to miesiąc temu. Czyli wynika z tego że cały czas nie grzeszyłam urodą, a on poskąpił mi tej informacji, wtedy gdy jeszcze mogłam coś z tym zrobić. A Angela i Daria gdzieś zniknęły. Przyjaciółki. Dobre sobie! Muszę je znaleźć...

Czy szalone wakacje są dla mnie?

25.04.2013

Tom zabrał mnie do kina, znów. Spring breakers. Film nie wiem sama jak go określić. Ja nie potrzebuję wakacji. Na pewno nie takich. Ostre i bez kontroli. Mam Toma i chyba jestem na to zbyt poważna i zbyt dorosła. Na pewno nie za mało szalona. W każdym razie nie ćpam. I nie chciałabym tego robić. Nie gdy Tom jest przy mnie. Kocham go. Tak bardzo.  

Złota myśl

Sekretem odwagi jest odkrycie, że są rzeczy, dla których warto umrzeć

sobota, 27 września 2014

W innym świecie czyli mój nałóg

Książki sposób na przeniesienie się do innego świata bez wychodzenia z domu. Poznanie innych ludzi, ich sposobu myślenia, zachowania, motywacji. Możliwość stania się kimś innym, choć na moment. Nawet gdy pada deszcz można dzięki nim widzieć słońce, przeżywać miłość nawet gdy chłopak zachowuje się jak kretyn. Ten dreszczyk emocji, gdy wgryzam się w nową historie i już wiem, że zniknę na jakiś czas z tego świata. To po prostu euforia, bajka, fantazja. Tak, jestem książkoholikiem! Nie nie zamierzam się z tego leczyć! Ja to kocham! Polecam każdemu. To po prostu jest piękne.


środa, 24 września 2014

Moja książka i co się dzieje z Maksem?

Gdybym napisała książkę, a właściwie gdyby ktoś ją wydał to miałaby taki opis

Siedemnastoletnia Kate po wypadku samochodowym staje się aniołem stróżem Adama, miłości swojego życia. Musi chronić go przed napaściami demonów, ale z czasem odkrywa, że największe zagrożenie dla życia chłopaka stanowi ona sama. Coraz bardziej przerażona dziewczyna musi dowiedzieć co tak naprawdę stało się gdy umarła?

Miałaby nawet tytuł Niewidzialna. Jestem debiutantem, więc historia nigdy nie ujrzy światła dziennego. Smutne? Może. 

 No, ale ja nie o wydawcach i ich dziwnych wyborach w kwestii druku mówić chciałam. Nie, nie, nie. Byłam u Ellie i ona powiedziała, że Maks dziwnie się zachowuje! Dodała też, że jest jakiś ponury i powiedziała, że powinnam do niego zadzwonić. No ja uważam, że niekoniecznie, bo w końcu to Maks milczy uparcie. Czyżby naprawdę udawał miłość do Weroniki, w nadziei wywołania u mnie zazdrości? To mógłby czasami zadzwonić, bo tęsknię, mówiąc szczerze. Kocham. Lubię. Szanuję. Maks... och, ten Maks. Ciągle miesza mi w życiu.  Co gorsza nie chcę by przestał.








piątek, 19 września 2014

Czy Maks powinien być z obślizgłą glizdą czyli fanklub Maksa, miłość, i Tom

Damon i Ellie doprowadzają mnie do szału! Czy wszystko sprzysięgło się przeciwko wielkiej miłości? Czy już nikt jej nie dostrzega? Ostatnio zgadałam się z moimi wkurzającymi przyjaciółmi na temat Maksa i gdy zaczęliśmy gadać to im powiedziałam, że on wrócił do Weroniki. Nie lubię jej fakt, ale nie powiedziałam im tego, no bo niby dlaczego? Dlaczego miałabym im powiedzieć coś co sprawiłoby, że zaczęliby traktować mnie jak obślizgłą zazdrosną glizdę? Tym bardziej, że sama nie wiem skąd ta niechęć wpływa, jakaś taka podświadoma jest. W każdym razie, gdy im powiedziałam o reaktywacji ( ha, ha, ha to słowa nie pasuje, gdy mówi się o związku uczuciowym) związku Maksa, to zaczęli najeżdżać na Weronikę. Nie powiem, żebym ją broniła. Raczej usilnie starałam się dowiedzieć skąd wpływa ich niechęć, by uzasadnić swoją niechęć. No w"" każdym razie, oni na tym nie poprzestali. Stwierdzili, że ja pasuje do Maksa i powinnam być jego dziewczyną! No doprawdy powinni założyć wraz z Darią fanklub, którego hasło główne mówiłoby "Kochamy Maksa, nienawidzimy Toma! Natalio kochaj Maksa, Toma rzuć!". Czy nie widać, że kocham Toma, a Maks to tylko przyjaciel? Ja tego nie pokazuje, ja tylko tak myślę! Oni nie mogą o tym wiedzieć, prawda? Muszę zadzwonić do Angeli i pogadać z nią. Przynajmniej jedna, która uważa, że powinnam być z tym, z kim jestem. Miłością mojego życia. Słońcem. Przyszłością. Tomem.

wtorek, 16 września 2014

Co oznacza śniadanie do łóżka?

Zawsze wiem, gdy Tom coś przeskrobie. Po prostu wiem, bo zawsze robi mi wtedy śniadanie do łóżka. Robi to tak automatycznie, że później dziwi się skąd wiem, że coś się stało. Śmieje się z niego twierdząc, że to kobieca intuicja. Nie chcę by zmienił przyzwyczajenia, bo lubię być przygotowana. Tom nie jest idealny. Czasami chciałabym myśleć, że jest, ale jednak... do ideału mu brakuje. Nigdy bez powodu nie zrobi mi tego przysłowiowego tosta, i już nie chodzi, że lubię jeść w łóżku, tylko o taką spontaniczną niespodziankę. Która kobieta takich nie lubi? Ech, warto czasem pomarzyć. Mój Tom zrobił mi śniadanko, dlatego by drżącym głosem oznajmić, że musi wyjechać na parę dni. Po prostu musi, on mnie nawet nie pyta, tylko informuje. Jakiś mecz w innym mieście. Chyba sobie kupię psa. Przytulić miło, a nie zostawi człowieka. Na dodatek wierny. Czego chcieć więcej? No właśnie.

piątek, 12 września 2014

O tej muszce co symbolizuje prawdę lub nie czyli o tym czy prawda gryzie, a w każdym razie bywa szalona

Pewne rzeczy muszą wyjść na jaw gdy się z kimś przyjaźnisz. Oczywiście możesz je ukrywać, ale jedno jest pewne: to tylko pogorszy sprawę. Najgłośniej krzyczy ten kto boi się ciszy. Tak po prostu jest. Trzeba skonfrontować się z prawdą ( a pisząc te słowa walczę z muszką, która usilnie próbuje wpaść mi do buzi, mogąc symbolizować ową prawdę bądź nie) i wyjść z owej potyczki zwycięsko lub z opuszczoną głową. Chodzi mi o to, że gdy poznałam Ellie i Damona, to przez przypadek wspomniałam im o Darii, i choć nie wstydzę się przyjaciółki ( za nic w świecie!) to jednak nieopacznie coś dodałam. Mianowicie powiedziałam im, że Daria pomogła mi w niecodzienny sposób odzyskać przyjaźń Maksa ( co jest prawdą, dobrze, że nie zostały blizny) i teraz kurczę oni sobie o tym przypomnieli i zapytali o co chodziło. Ja się wymigałam od odpowiedzi twierdząc, że się spieszę, co nie do końca było prawdą, ale jutro się spotykamy i będę musiała im coś powiedzieć. Tym bardziej, że oni są ze mną szczerzy, są moimi przyjaciółmi i kurczę, po prostu ich lubię. Nienawidzę oszukiwać przyjaciół. Tak, więc powiem im prawdę. Najwyżej uznają mnie za wariatkę. Przecież mnie nie ugryzą. Po prostu. Jak są przyjaciółmi to zrozumieją. Chyba.


                                                   Białe zamyślenie - obraz Katarzyny Kurki

Ps: To chyba pasuje. Myślę, więc jestem..... ( oby to nie był mój ostatni wpis).

poniedziałek, 8 września 2014

Jak cię kocham? Browining

Jak cię kocham? Poczekaj - wszystko ci wyłożę. 
Kocham do dna, po brzegi, do samego szczytu 
przestrzeni, w której dusza szuka krańców bytu 
i łaski idealnej, ginąc w tym przestworze. 

Kocham cię tak przyziemnie, jak tylko zejść może 
głód; przy świeczce i w słońcu, gdy sięga zenitu; 
tak śmiało i tak czysto, jak ktoś, kto, zaszczytu 
nie pragnąc, broni zasad wspartych na honorze. 
Kocham cię całym żarem, który niosłam w piersi 
przez mrok smutków; dziecinną wiarą wbrew niedoli; 
miłością, jaką we mnie niegdyś tylko święci 
budzili - kocham wszystkim, co cieszy i boli, 
tchem, łzą, uśmiechem, życiem! - A gdy Bóg pozwoli, 
będę cię nawet mocniej kochała po śmierci. 



Miłość nie da się kupić? czyli złote myśli po zmroku

Miłości nie da się kupić, nie można jej posiadać. Można ją komuś ofiarować lub od kogoś otrzymać. Trzeba mieć odwagę by zmierzyć się z odrzuceniem, siłę by pokochać wady, a także wiarę, by pokonać przeszkody. Gdy trzymając drugą osobę idziesz z nią przez życie nie ma znaczenia przeszłość, jest tylko teraźniejszość i przyszłość, którą możecie wspólnie budować. Nie wiele można dać drugiej osobie, prócz zaufania i patrzenia w tym samym kierunku co ona. Jeśli zrozumiesz ją, zrozumiesz, że miłość jest droższa nad życie, a jednocześnie tak cenna jak ono to przestaniesz nienawidzić, bo życie jest zbyt krótkie na to. Po prostu kochaj i wczuj się w muzykę.


Burza uczuć

Gdy mówi się, że człowiekowi pogoda nigdy nie dogodzi, to nie ma się na myśli mnie. Ja tam kocham każdą pogodę. No dobra, na przykład taka burza chyba nie ma żadnych plusów, prawda? Nic bardziej mylnego! Otóż, gdy zadziała wyobraźnia, to szybko można dojść do wniosków, że to nie jest wcale zła pogoda.
  Ja dzisiaj wyszłam z Tomem na zakupy. Chodziliśmy po sklepach z entuzjazmem oglądając ciuchy. To znaczy ja z entuzjazmem, Tom z przymusem. W każdym razie zachmurzyło się i zaczęło grzmocić, błyskać się i takie tam. No, normalna burza. W każdym razie Tom wziął mnie za rękę i zaczęliśmy biec, wpadliśmy do domu, mokrzy i Tom mnie tak przytulił, żeby mnie ogrzać. Było tak dobrze, że pomyślałam, że niemal codziennie mogłaby być burza, a to wszystko mogłoby trwać, trwać... nawet tysiąc lat. Po prostu miłość. We mnie burza uczuć. Pocałunek, a później do łazienki, Miałam wrażenie, że Tom miał szeroki uśmiech na twarzy i to nie tylko z powodu całowania. Wyraźnie humor mu się poprawił po rezygnacji z zakupów. Burza przeszła po pięciu minutach. Szczęście w nieszczęściu. Jednak Tom został. Jest dobrze. Zawsze.





czwartek, 4 września 2014

Piękna piosenka

Cudowna piosenka Sia ( to się chyba nie odmienia, prawda?) chandelier

poniedziałek, 1 września 2014

Nie z tego świata?

Kilka dni temu przydarzyło mi się w nocy coś... no niesamowitego. Otóż, siedziałam sobie po ciemku, noc późna, gdzieś tak około pierwszej. Słuchałam muzyki na słuchawkach, w gardle mi zaschło, postanowiłam się napić. Nadal nie włączając światła, powlokłam się do kuchni i niemal odruchowo nalałam sobie soku ( wiem ile to kalorii, ale cóż... no nieważne) i nagle widzę twarz w ciemnościach. Mrugam oczami, przecieram, a zjawa powolnym krokiem zbliża się w moim kierunku. Serce zamarło mi w piersi. Zastanawiałam się czemu duch wybrał właśnie mnie na spotkanie, gdy zjawa wyciągnęła rękę. Teraz to już kompletnie zdębiałam. O Boże, Boże, Boże! Nagle uświadomiłam sobie, że to mama. Zaczęłam oddychać. Koniec mówię sobie z późnym chodzeniem spać i horrorami na dobranoc. Chyba, że Tom będzie spał u mnie, a mama wywali tą piżamę.

piątek, 29 sierpnia 2014

telefon zazdrosnej (przyjaciółki?)

Zadzwonić czy nie zadzwonić, oto jest pytanie. Nie, właściwie to już nieaktualne, bo zadzwoniłam. Po prostu nie chcę, aby wyglądało, że jestem zazdrosna, podczas gdy jestem zazdrosna? Tak, więc bardzo powoli i starannie wykręciłam numer Maksa, aby zapytać co u niego, ale gdy odebrał, to się rozłączyłam. Nie wiedziałam co powiedzieć. Najgorsze jest to, że on wie, że ja dzwoniłam. Zawsze mogę ściemnić mu, że mam problemy z telefonem, ale... gdy słyszę jego głos to głupieję i mam pustkę w głowie. Po prostu nie umiem kłamać. Gdy on zadzwoni to ja po prostu... nie wiem, ale chciałabym go zobaczyć. Bardzo.
Ps: Obraz tła zapożyczony ze strony
http://www.tapeciarnia.pl/tapety/normalne/180794_zachod_slonca_filizanka_kawa.jpg. Dziękuję.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Gdy związek schodzi na psy

No doprawdy, nie do uwierzenia. Gdyby mi to Daria opowiedziała to bym nie uwierzyła. Brazylijska telenowela jakaś. Wpadła do mnie dzisiaj Angela, w czym nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie była zapłakana i małomówna. W końcu wyznała, że Ernest dziwnie się zachowuje, i że chyba bardziej lubi Bursztyna niż ją. Szczerze, to zachciało mi się śmiać, ale się powstrzymałam. Zapytałam natomiast dyplomatycznie czemu tak sądzi. Otóż stwierdziła, że ostatnio kupił jakiś przysmak dla psa, i w ogóle jest gotów codziennie wyprowadzać go na spacer, a ona na serio nie pamięta, kiedy on chciał wyjść na spacer z nią lub kiedy też przyrządził kolację dla dwojga. " Nati, ja myślę, że jego miłość należy do przyszłości. On ze mną jest tylko ze względu na tego psa!" zakończyła, a ja starałam się nie zauważać jak groteskowo to zabrzmiało. Pies to nie dziecko, lecz w tym przypadku... Jak można powiedzieć przyjaciółce, że jej chłopak w ogóle nie lubi tego psa albo inaczej pies jego? To chyba moja wina, że Angela znalazła się dziś u mnie, z tą swoją smutną miną i oczami pełnymi łez. To ja doradziłam Ernestowi, żeby starał się zostać przyjacielem tego psa. Życie im skomplikowało odkąd ten pojawił się w domu Angie. W każdym razie powiedziałam przyjaciółce, że absolutnie nie jest możliwe, aby Ernest przestał jej kochać. Dowód znany mnie: Ernest błaga psa by go polubił. Dowód dla Angeli: Nie tak dawno pracowali razem i było świetnie. Parę dni temu byli na spacerze. Oczywiście nie wspomniałam o jego smutnych oczach podczas jego ostatniej u mnie wizyty. W ogóle o niej nie wspomniałam. Angela poczuła się w każdym razie raźniej, a ja cóż, chyba nie powinnam udzielać rad. W każdym razie dopóki nie poukładam spraw z Maksem. Nie zadzwonił. Ja też. To wkurzające czekać na telefon. Już więcej nie będę. Obiecuję to sobie.
Ps: Wczoraj byłam u Aśki, która zapytała mnie jak mi się układa z Tomem. To jej mówię, że jest super i tak dalej " miłość moja droga, jest jak powietrze, niezbędna do życia", na to Aśka, która jak się później dowiedziałam pokłóciła się z Kubą ( to jakaś plaga ostatnio czy co?) stwierdziła " A ty pamiętaj, że powietrze jest coraz bardziej zanieczyszczone i może nie być zbyt dobre dla zdrowia". Może faktycznie miłość nie jest najzdrowsza, ( choć czytałam ostatnio coś zupełnie innego!) to jednak aby trwała jak najdłużej!