niedziela, 23 kwietnia 2017

Świetna piosenka Lany de Rey

Ostatnio kocham tę piosenkę i muszę dodać, że odpowiada mojemu nastrojowi ostatnio.

Jak unikać nieproszonego gościa?

Wyłączona komórka co może oznaczać. Nie, nie walkę z nałogiem. Nie, nie, nie. Na dźwięk domofonu także nie reaguje, a do sklepu wymykam się pochylona, skulona, na ciemno ubrana. Ale po kolei. Moje życie wyglądało tak spokojnie. Balansowanie na granicy miłości do Toma i Maksa, pracą u szefa, który mnie nie lubi i którego nie lubię ja. Próbę ratowania moich relacji z rodzicami, którzy nadal nie do końca wybaczyli mi wyprowadzkę do Maksa. Czy też może w ogóle wyprowadzkę. Nie wiem. W każdym razie było spokojnie i relaksująco, aż tu nagle koniec. Wszystko zaczęło się gdy chodziłam sobie po sklepach, aż tu nagle słyszę głos, którego miałam nadzieje, nigdy więcej nie słyszeć. Odwracam się i okazuje się, że nie myliłam. Cecylie. Mój odwieczny wróg, truciciel mojego szkolnego życia i po prostu małpa w spódnicy. Gdy z nią gadam zawsze mam kłopoty. No cóż, jedno co trzeba o mnie wiedzieć to to że umiem robić dobrą minę do złej gry, tak więc uśmiechnęłam się kompletnie nieszczerze.
- Natalka, jak miło cię widzieć! - zaczęła i przez przeważającą większość rozmowy mówiła o sobie. Wprost nie mogła uwierzyć, że nadal jestem z Tomem. Z jej tonu wnioskowałam, że jest zdziwiona, że on ze mną nie zerwał, a nie, że ja z nim. Taki słodki chłopak powtarzała kilkakrotnie. Może jestem przewrażliwiona nie wiem, ale miałam wrażenie, że ma na niego ochotę. No, a na koniec dodała, że do mnie wpadnie. Tak, więc z grzeczności przytaknęłam, bo jestem głupia i nie chciałam jej mówić, że nie mam na to kompletnie żadnej ochoty. Więcej: większą ochotę miałabym na leczenie kanałowe, ale cóż dobre wychowanie przekazane mi przez mamę i artystę ( którzy teraz byliby ze mnie dumni) nie pozwoliło mi na to. I tak unikam gościa, który co prawda do tej pory nie zadzwonił i nie przyszedł, ale może to zrobić, a ja będę wtedy udawać, że mnie nie ma. Wyjechałam w bardzo ważnej sprawie i nie wiem kiedy wrócę.

środa, 19 kwietnia 2017

Po urodzinowy brak zmiany czyli co na zewnątrz a co w środku

Święta i po świętach. Niby wszystko po staremu, jestem jaka byłam ( no może tylko trochę szersza na boki) i nie czuję zmiany. Nie czuję żadnego olśnienia i nie czuję mądrzejsza. Byłam na warsztatach literackich by opisać ten stan żadnych- zmian- po- urodzinach. Za to zakupiłam czarny żakiecik i spódniczkę. Będę wyglądać poważniej, jeśli tak się nie czuję!

sobota, 8 kwietnia 2017

Co się wiąże z 26 urodzinami?

Siedzę sobie piszę, choć jest sobotni wieczór. Tak, tak zaraz idę potańczyć, ale najpierw muszę zapisać smutną refleksję jaka mi wpadła do głowy wraz z tańcem i drinkiem. Otóż za tydzień ( dokładnie 8 dni) skończę dwadzieścia sześć lat i jako poważna kobieta to ja już chyba nie powinnam chodzić sobie i tańczyć. Powinnam zainwestować w kupno czarnego poważnego żakietu i okularów. Bizneswomen w jeden dzień. To znaczy czysta powaga, bo już będę poważnym dorosłym człowiekiem, dla którego studia są już wspomnieniem zamierzchłej przeszłości ( rok temu ukończone, więc bardzo dawno temu). Za tydzień tylko poważne decyzje, ale dzisiaj zabawa! Zabawa! Zabawa!

czwartek, 6 kwietnia 2017

Historyczny moment

Ha! Dzisiaj historyczny dzień moja kochana mama, posłała swój telefon na emeryturę. Telefon miał 9 lat i chyba najwyższy czas aby samsung skończył swój telefoniczny żywot. Mamie szkoda, a ja no cóż kończy się pewna epoka.


poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Fray Never say never

Najpiękniejsza piosenka dla mnie przynajmniej ostatnio. Mogłabym słuchać godzinami. Postanowiłam się podzielić, ponieważ uważam, że każdy sposób na pozbycie się smutku jest dobry ( a dzięki tej konkretnej piosence, smutek szybko znika i czuję się lepiej). Gdy siedzę sama, a Toma nie ma ta piosenka sprawia, że mimo wszystko uśmiecham się i mam nadzieje, że na was ten utwór podziała na was podobnie.



niedziela, 2 kwietnia 2017

Nikt mnie nie oszuka! czyli prima aprilis dla cwanych

Wczoraj był pierwszy kwietnia czyli mój nie-najukochańszy-dzień w roku. Wstałam z mocnym postanowieniem, że nikt mnie nie oszuka tego dnia. Zazwyczaj mam naiwną naturę, które dawała się nabierać na stare sztuczki, ale tym razem zeszłam z łóżka z optymistyczną maksymą, skoro jest dzień oszustwa to ja się nie dam nabrać, bo nikomu nie będę wierzyć i już. Proste prawda? Ha! Nic bardziej mylnego. Byłam już wyszykowana do miasta, gdy mama weszła do pokoju ze swoim starym numerem pt. " masz plamę na bluzce". Ta, jasne. Nie ze mną te numery. Cwana bestia ze mną. Nie uwierzę w coś tak banalnego. Dopiero na mieście zorientowałam się, że rzeczywiście miałam plamę na bluzce. Tak, więc zacznę od początku. Jak ja nienawidzę prima-aprilis.