sobota, 28 lutego 2015

Dobrze jest mieć przyjaciół

Daria przyszła mi się wyżalić, że Adam zbyt wiele pracuje. Być może i tak, ale powiedziałam jej, że takie czasy i że pewnie musi. Ona mi wyznała, że on bierze nad godziny, bo chce by mieli kiedyś mieszkanie. Małe, ale własne. W tej chwili wynajmują i Adamowi się to nie podoba. Chyba jej ulżyło jak się wygadała. Dobrze jest mieć przyjaciół

czwartek, 26 lutego 2015

Co nowego?

Koniec wolnego, znów trzeba brać się za pracę czy w moim wypadku za naukę. Co nowego? Postanowiłam w końcu zacząć pisać książkę. To znaczy pisać dalej, bo zacząć to zaczęłam. Ostatnio czytałam taki artykuł, że każdą książkę zaczyna się od pierwszego zdania i że ono bywa najtrudniejsze. Nie zgodzę się z tym. Przynajmniej niezupełnie. Ja w połowie pisania czasami mam ochotę rzucić w ścianę klawiaturą, bo nie mam pojęcia co dalej, a czasem piszę po dziesięć stron dziennie, a mogłabym i więcej, gdyby mi się chciało.
  Umówiłam się też z Maksem. Mam ochotę z nim pogadać przy kawie i powiedzieć mi co mi leży na sercu. Oprócz uczuć do niego powiem mu wszystko, absolutnie wszystko. Mam ochotę się wygadać, a on naprawdę potrafi słuchać. Ellie ostatnio powiedziała, że nie można kochać dwóch facetów naraz. Jak nie można jak ja kocham? Bez obydwu nie mogłabym żyć. Obaj są tacy świetni.
 Aha i chyba skończę z nieprofesjonalnym kiepskim szablonem, bo zmiana szablonu mnie przerasta, a któż mi może pomóc? Smutne to. Chwilę pomilczę nad tym przykrym faktem.


                           

     Też mam czasem taką minę? Który lepszy? 
        Który słodszy? Maks? Tom? 
              Jak można nie kochać obydwu?      

środa, 18 lutego 2015

Zakończenie walentynek - czy to naprawdę koniec?

Opisałam jak zaczęły się walentynki, ale nie napisałam jak się skończyły. Chciałabym powiedzieć, że można to wszystko streścić tą piosenką:


Jednak nie. Tom przyszedł i przyniósł róże. Romantycznie, prawda? Jednak nie chciał jeść kolacji, tylko zaprosił mnie na spacer. Gdy patrzyłam mu w oczy, i staliśmy sobie nad wodą, a księżyc świecił to... Było mi zimno, a jednocześnie tak strasznie nie chciałam być w innym miejscu. Zapomniałam o wszystkim. Spodziewałam się pocałunku. Zamknęłam oczy, a Tom wyznał, że musi mi coś powiedzieć. Powiedział, że znów musi wyjechać za miasto i że przez jakiś czas się nie zobaczymy. Byłam na niego zła. Powinien milczeć i mnie pocałować. Pozwolić mi zapomnieć o rzeczywistości. Znów poczułam zimno, a na dodatek łzy chciały napłynąć mi do oczu, ale Tom uśmiechnął się tajemniczo. Kleknął na kolana i zapytał czy zostanę jego żoną, a ja powiedziałam tak!. Dał mi pierścionek złoty z czerwonym oczkiem. Potem wyjaśnił mi, że wcześniej, gdy pytał mnie o to zapomniał dać mi pierścionka, bo pytanie było spontaniczne, a nigdy nie starał się zrobić tego jak należy, choć powinien. Przeprosił mnie za to, a także stwierdził, że żałuję, że musiał powiedzieć mi to dzisiaj ( to że wyjeżdża) lecz możemy się jutro nie spotkać, a on nie mógłby wyjechać tak bez słowa. Nie umiałam być na niego zła, ale jednocześnie było mi strasznie smutno, że nasze walentynki skończą się tak szybko. Tom jakby czytał w moich myślach, bo powiedział " Natalio, kochanie, ale przecież ja kocham cię cały rok. Nasze walentynki będą trwały całe życie. Nie smuć się, więc, że dzisiaj wyjdę, bo niedługo wrócę i znów będzie razem". Życzę każdemu, aby ich walentynki trwały cały rok, a miłość całe życie. Mam takie marzenie by na starość wciąż trzymać się za ręce z Tomem, a gdy ja będę upadała on poda mi dłoń by pomóc mi wstać.



poniedziałek, 16 lutego 2015

Uroczy początek walentynek

Jaki powinien być początek walentynek? Nie taki jaki miałam ja. Otóż, wstałam i sprzątałam w domu, gdy nagle ktoś dosyć mocno zapukał w drzwi. Nie spodziewałam się nikogo, lecz poszłam otworzyć. Zerknęłam przez judasza. Znajoma twarz, ale za nic w świecie nie mogłam sobie przypomnieć skąd ją znam. Ładna blondynka? Nie, nie wiem, gdzie ją widziałam. Otworzyłam drzwi i co? Dostałam w twarz. Od razu zrobiłam rachunek sumienia, ale nie znalazłam powodu, dlaczego ktoś chciałby mnie uderzyć. Zdenerwowałam się. Zanim zdążyłam się odezwać dziewczyna przemówiła:
- Jak śmiesz? Weź się odwal od mojego chłopaka! - rzuciła mi w twarz, a ja oniemiałam. Mam zostawić jej chłopaka? Jakiego chłopaka? Ja nie miałam niczyjego chłopaka! Miałam swojego i na tym poprzestałam.
- Jakiego chłopaka? - zapytałam, choć powinnam jej oddać cios i zamknąć drzwi.
- Nie udawaj, że nie wiesz o kogo chodzi! - powiedziała wzburzona - O Jake! Mojego Jake! - powiedziała po czym wybuchnęła płaczem, a ja z trudem opanowałam śmiech. Ja i Jake? Też mi pomysł. Dziewczyna opowiedziała mi całą historię. Otóż podejrzewała, że jej chłopak dziwnie się zachowywał. Zaczęła go podejrzewać o zdradę i śledzić go, by się przekonać czy jej przeczucia są słuszne. " Ja go taaaak bardzooo kochaaam!" szlochała mi w ramię. Popijała herbatę ( bez cukru, bo nie chce wyglądać jak wieloryb) i całkiem rozgościła się w moim domu. W każdym razie Jake w markecie gadał ze mną. Dla dziewczyny stało się jasne, że to ja jestem przyczyną dziwnego zachowania jej chłopaka i że to we mnie się zakochał.
- Nie, my jesteśmy tylko starymi znajomymi. Nie rozmawialiśmy od lat. To przypadek, że się spotkaliśmy - wyprowadziłam ją z błędu. Wciąż nie mogłam sobie przypomnieć skąd ją znam. W końcu nie pozostało mi nic innego jak zapytać.
- Och poznałyśmy się przez Ellie. Jestem Ashley - odpowiedziała, po czym zaczęła mnie przepraszać. W gruncie rzeczy ją rozumiałam. Ja też chciałam kiedyś przyłożyć Kate, ale tego nie zrobiłam. Czasami tego żałuję. Za te wszystkie lata, w ciągu których spotykała się z Tomem. Było minęło. Zdumiało mnie jednak, że taka ładna dziewczyna jak Ash może być tak samo zazdrosna jak ja. Poczułam też ulgę, że nie zwariowałam i naprawdę spotkałam kiedyś Ashley. Jake jest szczęściarzem. Na wszelki wypadek wykasuje jego numer z komórki, jeśli to uspokoi zrozpaczoną dziewczynę. Mam nadzieje, że Jake nie złamie jej serca i że ona myli się co do niego.  Może zostaniemy z Ashley przyjaciółkami. Może. Nie będę miała siniaka, prawda?



czwartek, 12 lutego 2015

Tłusty czwartek czyli powrót pierwszej miłości

Zaczęło się bardzo niewinnie. Otóż nie zamierzałam robić dzisiaj niczego konkretnego. Gdy mama weszła do mojego pokoju, potępiającym tonem spojrzała na bałagan ( już o tym nie rozmawiamy, bo ustaliliśmy, że to mój pokój, a ja jestem dorosła i dlatego nie ma więcej kłótni) i powiedziała "kochana córko idź po pączki, bo dzisiaj tłusty czwartek i pech będzie straszny, jeśli tego nie zrobisz". No dobra, może nie dokładnie tak powiedziała, ale sens był taki: mam iść po zakupy. Tak, więc w pośpiechu pobiegłam do pobliskiego marketu. Nagle słyszę "Natalia! Natalia!" odwracam głowę w stronę głosu i staję twarzą w twarz z moją miłością ostatniej klasy gimnazjum Jake'm Ashmorem. Oczywiście nie mogę w takiej chwili wyglądać obłędnie, nie ma szans. Muszę mieć na sobie byle jakie ciuchy, i być bez makijażu. Chciałabym go oszołomić. Nie po to by go poderwać, bo mam Toma, lecz...
   Gdyby cofnąć się parę lat wstecz to byłam dla niego niewidzialną ścianą, a ja łaziłam za nim i oczywiście zawstydzona spuszczałam wzrok, gdy zauważył jak mu się przyglądam. Był taki sexy, a ja no cóż, nie.
  Dlatego gdy zobaczyłam Jake dzisiaj, chciałam, aby żałował, że mnie nie zauważył. Nerwowo poprawiłam włosy. On nadal wyglądał... mniam, mniam.
- Hej Jake. Jak miło cię widzieć. Tyle, że trochę się śpieszę.... - zaczęłam i kazałam się sobie zamknąć. Idiotka. Co ja mówię? Spieszę się? Chyba powinnam rzucić się pod pociąg.
- Widzę, że robisz zakupy na tłusty czwartek - na szczęście Jake udał, że nie usłyszał tego co mówię. - No tak. Muszę nakarmić głodną rodzinę - próbowałam zażartować. Głodną, uciekającą z Syberii rodzinę. Uciekaj stąd, nakazałam sobie, póki możesz jeszcze zachować twarz.
- Dam ci numer komórki, zdzwonimy się jak będziesz miała ochotę - oświadczył zalotnie, a ja uśmiechnęłam się jak kretynka. Nic dziwnego, że dotąd mnie nie zauważał. Pewnie teraz żałował, że zauważył.
- Oczywiście, że będę miała ochotę. Powspominamy stare czasy! - wypaliłam na koniec. To będzie długa rozmowa z pewnością. Mogłam się siedzieć cicho. Totalna kompromitacja. Szkoda, że Jake nie zbrzydł. Byłoby mniej przykro. Ja nie powinnam otwierać buzi.

  

sobota, 7 lutego 2015

Akcja, inwestycja czyli pomysł na wieczór

Właśnie czytam "Zbuntowanych" z serii nocna szkoła lub jak ja ją nazywam wybrani C.J. Daugherty. Bardzo mi się podoba, a koniec... po prostu brak słów. Naprawdę zachęcam do przeczytania, bo warto. To jednak nie koniec. Latem ostatnia część. Myślę, że kupowanie książek to bardzo wartościowe wydanie pieniędzy. Inwestycja w rozum. Wracając do książek. W historii spotkamy dwóch przystojniaków S i C. Carter mnie osobiście bardziej urzekł. Główna bohaterka ma dylemat, którego wybrać. Jest trochę akcji, tajemnic, skomplikowana historia rodzinna i... tak to brzmi jak dobra rozrywka na wieczór zamiast filmu.

czwartek, 5 lutego 2015

Sens

Znam takich, którzy twierdzą, że by śpiewać nie trzeba mieć talentu. To tak jakby stwierdzić, że w wypowiedzianych zdaniach sens nie jest potrzebny. Niestety obawiam się, że niektórzy już w to wierzą.