poniedziałek, 16 lutego 2015

Uroczy początek walentynek

Jaki powinien być początek walentynek? Nie taki jaki miałam ja. Otóż, wstałam i sprzątałam w domu, gdy nagle ktoś dosyć mocno zapukał w drzwi. Nie spodziewałam się nikogo, lecz poszłam otworzyć. Zerknęłam przez judasza. Znajoma twarz, ale za nic w świecie nie mogłam sobie przypomnieć skąd ją znam. Ładna blondynka? Nie, nie wiem, gdzie ją widziałam. Otworzyłam drzwi i co? Dostałam w twarz. Od razu zrobiłam rachunek sumienia, ale nie znalazłam powodu, dlaczego ktoś chciałby mnie uderzyć. Zdenerwowałam się. Zanim zdążyłam się odezwać dziewczyna przemówiła:
- Jak śmiesz? Weź się odwal od mojego chłopaka! - rzuciła mi w twarz, a ja oniemiałam. Mam zostawić jej chłopaka? Jakiego chłopaka? Ja nie miałam niczyjego chłopaka! Miałam swojego i na tym poprzestałam.
- Jakiego chłopaka? - zapytałam, choć powinnam jej oddać cios i zamknąć drzwi.
- Nie udawaj, że nie wiesz o kogo chodzi! - powiedziała wzburzona - O Jake! Mojego Jake! - powiedziała po czym wybuchnęła płaczem, a ja z trudem opanowałam śmiech. Ja i Jake? Też mi pomysł. Dziewczyna opowiedziała mi całą historię. Otóż podejrzewała, że jej chłopak dziwnie się zachowywał. Zaczęła go podejrzewać o zdradę i śledzić go, by się przekonać czy jej przeczucia są słuszne. " Ja go taaaak bardzooo kochaaam!" szlochała mi w ramię. Popijała herbatę ( bez cukru, bo nie chce wyglądać jak wieloryb) i całkiem rozgościła się w moim domu. W każdym razie Jake w markecie gadał ze mną. Dla dziewczyny stało się jasne, że to ja jestem przyczyną dziwnego zachowania jej chłopaka i że to we mnie się zakochał.
- Nie, my jesteśmy tylko starymi znajomymi. Nie rozmawialiśmy od lat. To przypadek, że się spotkaliśmy - wyprowadziłam ją z błędu. Wciąż nie mogłam sobie przypomnieć skąd ją znam. W końcu nie pozostało mi nic innego jak zapytać.
- Och poznałyśmy się przez Ellie. Jestem Ashley - odpowiedziała, po czym zaczęła mnie przepraszać. W gruncie rzeczy ją rozumiałam. Ja też chciałam kiedyś przyłożyć Kate, ale tego nie zrobiłam. Czasami tego żałuję. Za te wszystkie lata, w ciągu których spotykała się z Tomem. Było minęło. Zdumiało mnie jednak, że taka ładna dziewczyna jak Ash może być tak samo zazdrosna jak ja. Poczułam też ulgę, że nie zwariowałam i naprawdę spotkałam kiedyś Ashley. Jake jest szczęściarzem. Na wszelki wypadek wykasuje jego numer z komórki, jeśli to uspokoi zrozpaczoną dziewczynę. Mam nadzieje, że Jake nie złamie jej serca i że ona myli się co do niego.  Może zostaniemy z Ashley przyjaciółkami. Może. Nie będę miała siniaka, prawda?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz