piątek, 28 czerwca 2013

Tajemnica 2

01.10.09

Zastanawiam się wciąż o co chodzi rodzicom i po prostu nie rozumiem. Dlaczego po prostu ze mną nie porozmawiają? Po co te wszystkie tajemnice? Początek jest błachy. Dostałam szlaban, jak wielu innych przede mną i po mnie na pewno też. Nie mogłam jednak usiedzieć w domu, bo byłam umówiona z Angelą. Była na randce z Mattem i miała mi opowiedzieć jak było. Nie mogłam się tego doczekać. Postanowiłam się wymknąć. W końcu rodzice nie są wprawionymi strażnikami mojego "więzienia", jakim stał się mój pokój. Gdy przemknęłam się w kierunku drzwi okazało się, że miałam rację: nie pilnowali ich. Usłyszałam za to głos mamy i Artysty dochodzący z pokoju, więc zamarłam, aby dowiedzieć się czy nie idzie w tę stronę:
- Nie wiem czy powinniśmy już im coś mówić. - powiedziała cicho.
- Nie zgadzam się. Mimo iż Natalia ostatnio zachowuje się źle to jest na tyle dorosła, że powinna to zrozumieć. A Asia jest już pełnoletnia. Myślę, że obie to zrozumią i nam pomogą. - odrzekł Artysta powoli ważąc słowa. Po chwili mama poprosiła o herbatę, a tata zaczął szurać krzesłem, więc szybko wybiegłam. Zupełnie nie wiedziałam co o tym myśleć. Nie chciałam zmian. Dobrze mi było tak jak jest. A Angela wcale mi nie pomogła. Opowiedziała mi ze szczegółami swoją historię miłosną, twierdząc, że spotkała tego "jedynego". Tyle, że zakochiwała się śmiertelnie trzy razy w miesiącu. Gdy nie okazałam oczekiwanego zainteresowania, wciąż będąc myślami przy rodzicach kazała mi opowiedzieć co się stało. Nie pytała, wiedziała, że coś jest nie tak. Później zaczęła wymyślać takie rzeczy, że mnie dreszcz przeszedł po plecach. To się nazywa pocieszenie! Na pół z tych rzeczy w życiu bym nie wpadła. Myślę, że powiedzą nam jutro. Poprosili byśmy obie z Natalią były na kolacji. Zwykle jest im to obojętne. Jestem przerażona. Na pewno nic do jutra nie przełknę.

Małe podsumowanie sfery uczuciowej

22.09.09

Każdemu w życiu przyjdzie taki moment, że podsumowuje sobie wszystko swoje osiągnięcia czy coś. Ja podsumowywałam ostatni rok w sferze uczuciowej i się załamałam. Poważnie. No, bo najpierw Tom, później Marshall, o czym ten pierwszy nie miał pojęcia, a później Maks. Czemu mnie to spotyka zaczęłam się zastanawiać co ze mną nie tak. No bo czy normalny człowiek zakochuje się tak często? No, powiedzmy sobie szczerze, normalni ludzie nie spotykają na swojej drodze tylu przystojniaków i inteligentnych facetów, ale mimo to. Miałam chłopaka, muszę się zmienić. Tego nie można zrobić ot tak. Może ja jestem walnięta? To by wszystko wyjaśniało. Sam fakt, że jestem w stanie wsiąść do auta nieznajomego i pojechać z nim w silną dal, podważa moje zdrowie psychiczne. Angela twierdzi że jestem normalna, ale ona nie wie wszystkiego. Nie wie jak szybko zmieniają mi się humory. I nie może wiedzieć. Z pewnością powiedziała by o tym Tomowi. Bo ona nadal go kocha. Czasami trudno żyć z najlepszą przyjaciółką, która kocha na zabój twojego obecnego chłopaka. Nie można jej nic powiedzieć w sferze problemów emocjonalnych. Wątpię jednak aby mi coś doradziła, bo to nienormalne. Genie powiedziałaby z pewnością, aby wyluzować i popłynąć z prądem, ale Genie nie widziałaby też nic złego w zdradzie Toma i na wyrzucaniu Angeli tysiącem przekleństw. Po za tym problem nie leży w naturze związku między nami, bo nie tylko tych dwóch chłopaków mi się podoba. Alex też jest niczego sobie. Nie powinnam tak myśleć! Powinien podobać mi się jeden facet i tym facetem jest Tom! Wiem, że Alex jest dla mnie tylko przyjacielem. Ale mimo wszystko powoli zaczynam zachowywać się jak Angela która jest z Mattem tylko dlatego aby nie być samemu. Ja jestem inna. Wciąż to sobie powtarzam, więc powinnam przestać patrzeć na chłopaków jak potencjalne ciacha, które mogą być moimi lub mogłyby być moimi chłopakami. Nie długo walentynki. Muszę wyprać mózg ze wszystkich myśli, których się wstydzę. Br, obawiam się tylko czy zostanie wtedy jakaś myśl w mojej głowie? Oczywiście że tak. Wypełnię głowę moją miłością do Toma. Oj tego też się wstydzę. Gdyby mummy przeczytała ten pamiętnik to dałaby mi szlaban. I zapisała do psychiatry. I się przejść. Powinnam wyluzować, będę to sobie powtarzać.     

czwartek, 27 czerwca 2013

Czy faceci są do bani?

 20.09.09
Poszłam z Angelą po sukienkę, którą chciała kupić na imprezę imieninową. Po drodze cały czas narzekała na tematy czysto feministyczne. Krytykowała facetów za wszystko co robią. Twierdziła, że to nie fair iż my się staramy, a oni nic nie robią w kwestii wyglądu, no bo powiedzmy sobie szczerze jak często facet jest na diecie odchudzającej, czy on się maluje gdy idzie na randkę? Oczywiście, że nie! Po drugie sposób ubierania facet założy pierwszą lepszą koszulę, podczas gdy my, ponoć płeć słabsza, szykujemy się przed lustrem wiele godzin, wcześniej wydając majątek na różne kreacje. W końcu zapytałam o powód zrzędzenia i okazało się, że to było pytanie wywołujące lawinę zażaleń, bo Matt nigdy nie powiedział jej komplementu, a na dodatek wczoraj pokłócili się z powodu którego nie chciała mi wyjawić. Podsumowując jej przemowę Faceci są do bani. Kobiety ich nie potrzebują, ba, chłopaki tylko przeszkadzają dziewczynom rozwinąć skrzydła. Sprzeciwiłam się delikatnie, przypominając jej że Tom wcale w niczym mi nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie, ale spojrzała na mnie z wilka i zamilkłam. Była w bardzo złym humorze. Czasami mam dość jej humorów. Ale gdyby nie ona to...  wpadłabym w depresję, bo jest najukochańszą istotą pod słońcem. Wyłączając Toma. No i nie kupiłabym przepięknej granatowej sukienki i jednego dwuczęściowego kompletu w kolorze białym. Angela stwierdziła, bowiem, że do twarzy mi w białym. Tak, tak są rzeczy do których faceci się nie nadają. A już na pewno nie zastąpią najlepszej przyjaciółki. Nawet Tom.   

Plany

18.09.09

Czas leci z szybkością strzały! Wydawało mi się, że urodziny Lily czyli moje romantyczne tańce z Tomem były zaledwie wczoraj a tu proszę już prawie miesiąc od tego minął. Myślę o Maksie i naszym ostatnim spotkaniu. Nie mogę go rozgryźć. Cieszy mnie, że chociaż Tom nie jest już o niego tak zazdrosny. Chociaż może to tylko pozory? Faceci potrafią czasami zachowywać się jak kretyni i to bez powodu. Znam się na tym. Z drugiej strony nadmierne zaufanie to też nic dobrego. Przekonałam się o tym na własnej skórze. Czy Angela i Tom nie wykorzystali go przeciwko mnie? Tak to było dawno, ale mimo wszystko nie potrafię o tym zapomnieć. Tak jak i o wielu cudownych chwilach z nim w roli głównej. Takie rzeczy nie leżą w naturze ludzkiej, a szczególnie kobiecej. Tom zaczął wspominać coś o moich imieninach. Powiedział, że czeka mnie wspaniały wieczór, a patrząc w jego czarne oczy uwierzyłam mu. Z nim nie mogło być inaczej. Jestem tylko ciekawa co planuje. Angela i Irma nabrały wody w usta. Emma też nic nie mówi, tylko rzuca znaczące spojrzenia. Cóż zobaczymy co za romantyczny wieczór mi się szykuje. Jessie wyjechała z powrotem do Amsterdamu na dwa tygodnie. Na szczęście Tom nie jest z tego powodu smutny. Wręcz przeciwnie cieszy się, że wreszcie trochę odetchnie od swojej kochanej bliźniaczki. Mnie jest szkoda pokochałam ją. Myślę, że go denerwują go te jej wszystkie opowieści o jego wygłupach, ale nawet on musi przyznać, że potrafi być słodka. Chciałabym mieć jej ciemne loki i grację. Moje ruchy to katastrofa, a włosy oblecą, ale niczym się nie wyróżniają. Fajnie by było, gdyby zeszła się z Marshallem, ale żeby go nie porzuciła. Mam nadzieje, że jest choć trochę dojrzała.     

środa, 26 czerwca 2013

Całować czy nie całować?

15.09.09
Perspektywa spotkania z Jessie trochę mnie zdenerwowała. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Może będzie miała pretensje, że umawiam się z jej ukochanym bratem? Na szczęście Jessie okazało się cool. Z początku była moim zdaniem trochę zanadto przenikliwa w sprawie Marshalla, ale na szczęście mogłam z czystym sumieniem powiedzieć jej że nic nas już nie łączy. Nic ponad przyjaźń i nie dlatego chciałam aby go nie zraniła. Mówię na szczęście, bo nie jestem wprawnym kłamcą. Nie potrafię kłamać patrząc w oczy, a gdybym jej powiedziała, że łączą nas więzi większe niż by wypadało i że od czasu do czasu mam ochotę go całować to jak nic powiedziałaby o wszystkim mojemu ukochanemu, który by mnie rzucił w trybie natychmiastowym. Później mówiła mi jak Tom mnie kocha, a ja po raz pierwszy w życiu poczułam, że na niego nie zasługuje. Poczułam też silną chęć wzięcia go w ramiona i przytulenia. Tak też zrobiłam gdy tylko spotkanie z Jessie dobiegło końca. Chyba jestem najszczęśliwszą osobą pod słońcem że go mam. Pomijając to że mnie oszukiwał jest najdoskonalszą istotą ludzką. Chciałabym go przytulić. Albo lepiej pocałować. Bo jego usta... mniam! Uwielbiam go całować. I to właśnie zamierzam uczynić. Teraz powinno zgasnąć światło.   

Już nie chcę całować Marshalla...

13.09.09

Wróciłam i po rozmowie z Tomem cieszę się z tego. Złamałabym mu serce. Tym bardziej, że jest mi wciąż bliski i obchodzi mnie co czuje. A z Maksem i tak by mi nie wyszło. Jest moim najlepszym przyjacielem i tylko nim może pozostać. Życie w ciągłym zagrożeniu lub nawet tylko dla mnie potencjalnym zagrożeniu o boku Maksa nie jest czymś o czym marzę. Oczywiście Maksymilian pomógł mi podjąć taką decyzję. Przy mnie jest taki ostrożny. Na pewno ciężko mu się kontrolować, a gdyby mnie skrzywdził, nigdy by sobie nie wybaczył. Wolałam go na to nie narażać, no i pojechałam. Jako przyjaciele wciąż możemy rozmawiać, spotykać się, ale wiem że tak jest lepiej. Wydaje mi się, że obu stronom to wystarczy. Maks pomógł mi też w jeszcze jednej sprawie. Teraz już nie mam ochoty całować Marshalla, który jest moim najlepszym przyjacielem. No i byłym najlepszym przyjacielem Toma. Cieszy mnie to że pogodził się z Amber. Wszystko na reszcie jest tak jak być powinno...

Lepsza niż jestem

12.09.09.

Przy Maksie czuję się lepsza niż jestem. Widzę, że mu się podobam i schlebia mi to. Czasami już nawet zapominam o Tomie. A przecież wiem, że on mnie kocha i podjęłam decyzję. Muszę wrócić, bo jeszcze parę dni z Maksem i nie wrócę wcale. Albo nie będę miała do kogo wracać. Nie będę mogła spojrzeć w lustro. Cóż Genie by się ucieszyła. Nie przeoczy okazji by dokopać Tomowi. To był najlepszy weekend jaki przeżyłam w życiu.

wtorek, 25 czerwca 2013

Dziwność

11.09.09Hmm, ten Maksymilian jest taki miły. Dzisiaj stało się coś dziwnego. Maksymilian nagle powiedział, abym wracała do domu, był zdenerwowany, więc przez chwilę sądziłam, że to ja coś powiedziałam czy coś. Zostawił mnie w domu i wyszedł po prostu. Ja po kilku godzinach snu wyszłam na spacer i wtedy wpadłam na Maksa. Wydał się zagniewany faktem, że spaceruje samotnie po lesie. Nic w tym dziwnego bo przecież wcześniej mnie prosił abym tego nie robiła. Później wyjaśnił mi, że jest dla mnie zagrożeniem i że polował na wampiry i że gdybym nie niego wpadła skończyło by się to dla mnie tragicznie. Powiedział też, że nie on jeden jest dla mnie zagrożeniem w tym lesie. Po chwili jednak mi przebaczył, ale musiałam mu obiecać, że nigdy więcej nie będę sama spacerować po lesie. Obiecałam mu to bez problemu, bo się zgubiłam i to dlatego na niego wpadłam. Wyjaśnił mi też czemu rano był zdenerwowany. Musiał coś zrobić, bo wyczuł wampira i poszedł go wykończyć, ale ludzie są do nich podobni.  I choć powinno mnie to przestraszyć to się nie boję. Ale ze mnie stuknięta osoba, ale nie ja jedna. Pasujemy do siebie z Maksem. On też jest wariatem. Że też wierzy w takie rzeczy.  

Ps. Półgodziny później wreszcie za kumałam o co w tym wszystkim chodzi i wychodzi na to, że jestem kretynką. Maks wyjaśnił mi, że nie chodzi o prawdziwe wampiry, ale o taki gang, który się tak zwie. Skomplikowane i spod ciemnej gwiazdy to wszystko. Nigdy nie myślałam, że będę się zadawać z takim macho co walczy ze złem. Ach ten Maks. Ciekawy z niego facet nie ma co.

Przystojna zagadka

10.09.09
 
Po tym co powiedziała Angela postanowiłam wyjechać na kilka dni i wszystko przemyśleć. Podstawowe pytanie brzmiało: czy Tom wystrychnął mnie znów na dudka? Czułam, że nie, bo przecież mówił całkiem szczerze mnie kocha i po co miałby znów kłamać? No i ja chyba jestem zbyt wielką romantyczką. Chyba niepotrzebnie sobie ubzdurałam, że Tom gdy tylko mnie zobaczył od razu się zakochał. To oczywiście musiało trwać, a on tym czasem był szczęśliwy z Angelą. Boli mnie jednak to co powiedziała. I to że reszta ją popierała. Och, och jakie to smutne! Czy ja tam mam jakieś koleżanki? Wyjechać... jak to łatwo napisać. Gdzie? Pierwsze co mi przyszło do głowy to zadzwonić do Maksa, mimo iż mówił że go nie będzie. Na szczęście udało mi się z nim umówić i wywiózł mnie do takiego, sympatycznego domku w lesie. Ten domek nie był piękny, lecz tak właśnie sympatyczny. Rozmawiałam z nim do późna w nocy. Twierdził, że powinnam zaufać sercu. Podniósł mnie na duchu. Jednak ostrzegał mnie przed sobą. Twierdził, że jest niebezpieczny. Śmiał się, gdy powiedziałam, że nikt nie wie gdzie jestem. O tym, że mama wie tylko, że jestem z nieznanym jej kolegą. Pytał czy jestem tak zdesperowana że chce popełnić samobójstwo. Powiedział mi kilka nowości o łowcach wampirów. Nie przestraszył mnie. Chyba naprawdę jestem stuknięta, bo powinnam była się bać. Stanowczo Maksymilian jest dla mnie zagadką. Bardzo przystojną zagadką.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Wariatka

09.09.09
 
Och sprawy się komplikują i to strasznie. Po tym jak Cornelia mnie zobaczyła musiałam powiedzieć Tomowi o Maksymilianie. Najpierw jednak uprzedziłam o tym Maksa. Zgodził się bez żadnych obiekcji poprosił tylko o to by nie mówić nikomu, że jest łowcą wampirów. Zgodziłam się. I tak nie mogłabym tego powiedzieć Tomowi. Myślę, że by mnie wyśmiał. Dlaczego facet, który mi się podoba musi tak świrować? Totalna beznadzieja. Postanowiłam się z nim przyjaźnić dopóki nie będzie kazał mi strugać drewnianych kołków. Wariatka ze mnie, że nadal z nim trzymam. Trochę szalone to wszystko, ale i trochę romantyczne. Mogłabym z nim siedzieć na drzewie i gadać całą noc, udając, że także obserwuje wampiry. Ta rozmowa z Tomem była trudna. Jakże się bałam, że mnie opuści i to tuż po tym jak powiedziałam Maksowi, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Coś chyba czuję do tego przystojniaka. Jego uśmiech sprawia mi radość. Tyle, że nadal kocham Toma i jestem z nim. Czy można być z dwoma chłopakami? Czy można dwóch kochać jednocześnie? Ach i jeszcze to. Gdy Toma spytał czy spędzam dziś czas z Maksem odparłam zgodnie z prawdą że nie. Mówił mi przecież, że wyjeżdża na parę dni. Tom zapytał mnie jednak dlaczego nie spędzam czasu z Maksem i wyraził nadzieje, że to dlatego, że jestem nim i że chce z nim być. Odpowiedziałam, że tak, ale przecież nie dodałam faktu, że to niemożliwe! Co by zrobił Tom gdyby się dowiedział? Chyba by się obraził! A co gorsza rzucił mnie. A nawet jeśli nie to utwierdziło by go to w przekonaniu, że jestem w Maksmilianie zakochana i że go zdradzam! Ale się wplątałam. Doradzenie się Genie nie ma sensu. Ona zbyt nie lubi Toma by mi rozsądnie doradzić. Dla niej najlepszym wyjściem jest zdrada. Ja tego nie chcę. Reszta też nie wchodzi w rachubę. Cała Nieistniejąca by mnie wylinczowała gdyby się dowiedziała co czuję do Maksa, a już z pewnością ta informacja niechybnie dotarła by do uszu Toma który dowiedziałby się o całej sprawie. Nikt z moich przyjaciół z po za Nieistniejącej też odpadają. Są kochani, ale staną murem za Tomem i się na mnie obrażą. Po za tym tam jest Marshall. Nie chcę by się o wszystkim dowiedział. Nadal nie wiem do końca kim on dla mnie jest. Chociaż muszę przyznać, że mnie pociąga. Tak czy inaczej wychodzi na to że nie mam się komu zwierzyć ze swoich problemu i muszę sama zdecydować. Myślę, że zostaniemy z Maksem przyjaciółmi. Cokolwiek to znaczy w naszym przypadku. Reszta mieszkająca po za Nieistniejącą jest dla mnie zbyt obca by mówić im o takiej sprawie. Boże czy ja jestem jakimś wynaturzeniem? Dlaczego ja muszę mieć takie problemy? Och, och pomocy! Chyba zdecyduje czas. 

Tajemnica

06.09.09
 
Gdy już byłam coraz bliżej poznania tajemnicy Goldmanów zaczęłam poważnie zastanawiać się co pomyślała o mnie Mary Jacob. Na pewno wypytywała o mnie dokładnie Maksymiliana w drodze powrotnej. Zapewne też nie uwierzyła w historię o pierwszym parkowym spotkaniu, traktując to jak bajeczkę. Zapewne też była pewna, że wykorzystuję Maksa. Nie była to prawda. Gdy o nim myślę to sama nie wiem co zrobić. Bez wahania i namysłu mogę powiedzieć, że mu się podobam. Zabrał mnie do domu Jeroma, nie obdarzył pełnią zaufania i nie wyznał ich tajemnicy, ale jestem pewna, że to tylko kwestia czasu i być może gdybym okazała większe zainteresowanie jego osobą tamtego dnia, powiedziałby mi więcej. Jednak nie powiedziałam mu o Tomie. Nie byłam wobec niego fair, bo on nie wiedział, że mam chłopaka. Uznał mnie za wolną dziewczynę, którą można poderwać. W końcu spacerowałam samotnie po parku w niedzielne popołudnie. Rzadko dziewczyna, która jest sparowana z kimś, tak ma. Ja nie zaprzeczyłam, nie powiedziałam że mam kogoś, ale nie pytał. Wiedziałam jednak co o tym sądził. Grałam nieczysto na linii niedomówień i kłamstw. Czuję się podle. Zastanawiam się też czemu nic nie powiedziałam nikomu o Maksie. Może dlatego, że nie wiedziałam co? Może po prostu sama nie wiedziałam o nim prawdy. Intrygował mnie. Być może nawet go pokochałam? Czuję się idiotka. Zakochana w pierwszym lepszym napotkanym facecie. Czy ja w ogóle jeszcze coś czuję do Toma? Postanowiłam dowiedzieć się co ukrywa Maks, ale najpierw muszę wiedzieć co do niego czuję. Muszę spytać kogoś o radę, kogoś kto nie wyda mnie Toma. Genie.

niedziela, 23 czerwca 2013

O rany, ale ładne majtki

05.09.09

Nigdy więcej nie wyjdę z domu, postanowiłam w duchu, po nieudanej próbie utopienia się w szklance wody. Wszystko przez ten idiotyczny pomysł charytatywnej pomocy biednym. Ten „idiotyczny pomysł" wpadł mi do głowy gdy tylko wicedyrektorka poprosiła o jakieś propozycję. Każdy miał wykonać jakąś pracę i zaprezentować talent wokalny. Oczywiście zaraz się zgłosiłam. Nie miałam ochoty śpiewać, ale chciałam pomóc w przygotowaniach; zbierać ochotników czy pomóc przy ustawieniu głośników. Oczywiście po tym jak wszyscy zgodzili się pomóc podeszła do mnie Cecilia. Ciemnowłosa małpa, której wprost nie znoszę. Zaczęła tą swoją gadkę.
- Co nasze słoneczko nie będzie śpiewać? Może jednak? - zapytała i zachichotała szatańsko, a ja jej oczy błysnęły złośliwą uciechą. Wiedziałam co miała na myśli. Dawno temu, gdy podczas występu potknęłam się i upadłam na jakiegoś biednego staruszka siedzącego w pierwszym rzędzie. Moja przyjaciółka Alex dała mi jeszcze szansę i pozwoliła zagrać drzewo w przedstawieniu. Niestety „drzewo" zaczęło kichać podczas przedstawienia, gdyż okazało się, że jestem uczulona na kurz, który był w przebraniu. Tak skończyła się moja sceniczna kariera, czym Artysta był szczerze zawiedziony. Postanowiłam jednak utrzeć nosa Cecilii i zaśpiewać. Musiałam przygotować się bardzo, ale to bardzo dokładnie, żeby nikt nie mógł się do niczego przyczepić, i żeby wyszło idealnie. Wybrałam prosty utwór „ Stokrotkę", której tekst zna każde dziecko, więc nie było obawy, że zapomnę tekst w trakcie piosenki. Biegałam z Angelą po sklepach by kupić coś na tę okazję odjazdowego. W przebieralni wcisnęłam się w trzy numery za małe dżinsy, w których nie mogłam oddychać, ale warto było, gdyż moja przyjaciółka oświadczyła, że wyglądam bosko. W sobotę padał deszcz, modliłam się aby przestał. Moje modlitwy zostały wysłuchane, bo jeszcze w nocy się rozpogodziło. Rano wybiegłam bez śniadania, zbyt stremowana by coś zjeść. Jeszcze przed wejściem dokładnie myślałam czy wszystko jest ok. Żałowałam, że ani Angela ani Tom nie mogli przyjść, gdyż nie chodziliśmy do tej samej szkoły a u nich były normalne lekcje.  Gdy weszłam na scenę i spojrzałam na ludzi z mojej szkoły zachciało mi się uciec. Miałam kompletną pustkę w głowie. Wyjęłam kartkę na której miałam zapisane wszystko co mam powiedzieć. Ręce mi tak drżały, że ją upuściłam. Schyliłam się czerwona na twarzy aby ją podnieść i usłyszałam odgłos prucia. Modliłam się tylko aby nie sprawdziły się moje najgorsze obawy. Niestety chyba moja prośba nie szła do nieba w tempie ekspresowym, bo zobaczyłam swoje majki! Usłyszałam chichot, nie wiedząc co robić podniosłam się, a guzik u nieszczęsnych dżinsów się poddał, bo przestałam wciągać brzuch i spodnie opadły całkowicie. Całkowicie mnie zamurowało.
- O rany ale ładne majtasy - krzyknęło jakieś dziecko.
To mnie otrzeźwiło. Z przeraźliwym wrzaskiem rzuciłam się do ucieczki. Wpadłam na jakiegoś staruszka w pierwszym rzędzie i biegłam ile sił w płucach.  Niestety nie miałam żadnych ciuchów do przebrania. Jakaś staruszka bez słowa zdjęła chustkę z głowy ( była w zielone grochy i mi ją podała). Zakryłam się i biegiem pobiegłam do domu. Czy ktoś umie cofać czas, zaszyłabym sobie buzię i się nigdzie nie zgłaszała. Wariatka ze mnie. Ludzie zapomną. No dobra, nie zapomną, Cecilia z pewnością nie. Nigdy więcej występów publicznych.

Wariacki wypad

29.08.09

Niedziela z rodzicami nie wypaliła. Można by się było cieszyć w końcu rodzice będą szczęśliwi, a i mnie czeka super weekend spędzony z moimi przyjaciółmi, ale gdzie tam. Nikt z nich nie miał dla mnie czasu. Nawet mój kochany misiek wolał iść na jakiś koncert niż spędzić parę godzin ze mną sam na sam. Tłumaczył się że kupił tylko jeden bilet i że nie spodziewał się, że będę miała jednak dla niego czas. Niby prawda, nie mógł się spodziewać, gdyż ja oznajmiłam mu parę dni temu, że niedzielę spędzę z rodzicami, którzy inaczej mnie wydziedziczą lub wyrzekną jako córki, gdyż nie rozmawiałam z nimi od ładnych paru tygodni. No dobra, ale czy ten nie mógł zmienić planów gdy się okazało że jednak mam czas? Poczułam się strasznie samotna i opuszczona. Byłam pewna, że tej niedzieli nie stanie się nic ciekawego. Jak bardzo się myliłam. To była cisza przed burzą. Poszłam do parku pełna czarnych myśli, gdy zaczął mnie obwąchiwać śliczny pies. No ale do właściciela to się nie umywał. Nie wiedzieć czemu, gdy mnie zagadnął od razu zgodziłam się pójść z nim do pobliskiej kawiarni. Zwykle unikam konwersacji z nieznajomym. Nawet jeśli jest diabelnie przystojny. Cóż ktoś kiedyś powiedział, że mądrość i uroda nie idą w parze. Widać nigdy nie spotkał Maksa, bo tak miał na imię ów przystojniak. Gadaliśmy na różne tematy i nie wiedzieć kiedy uleciało kilka godzin. Maksymilian zaproponował mi wycieczkę do domu jego znajomych. Chyba mój mózg gdzieś wyparował bo zgodziłam się bez oporów. Czułam się jakbym znała go całe życie, choć w myślach nadal pojawiały mi się obrazy jego jako seryjnego mordercy i już pisałam wirtualny testament. Oczywiście postanowiłam wszystko podzielić pomiędzy Angelę i Toma. Wsiadając do jego samochodu nogi miałam jak z waty a mózg oszołomiony. Ten facet był chyba jakimś hipnotyzerem! W samochodzie, jeszcze w jednym kawałku, totalnie się rozgadałam i chyba opowiedziałam mu całą historię swojego życia i robiąc z siebie kompletną idiotkę. Nic dziwnego że cały czas się śmiał. Gdy dojechaliśmy na miejsce, zaczęłam przypominać sobie wszystkie znane horrory i porównywać z tym co zobaczyłam. Dom który ujrzałam był tak nie podejrzany i zwykły, że aż się wystraszyłam. To właśnie w takich dzieją się rzeczy najgorsze! Gdy zobaczyłam rodziców jego przyjaciela pomyślałam, że geny mimo iż ponoć nie spokrewnionego z nimi mojego nowego przyjaciela musiały ich jakoś łączyć. Jerome też był niczego sobie. Dziwnie tylko reagowali na mnie. Jakbym była jakimś dziwowiskiem czy coś. Owszem jestem dziwna, ale nie lubię gdy widzą to też inni, którzy nie widzą jak działa mój mózg i nie znają myśli. Gdy w nocy wracałam do domu, byłam tak zmęczona, że zasnęłam, opadając głową na ramię Maksa, i co dziwne było mi przyjemnie gdy się obudziłam. Poczułam się też głupio. Mama z pewnością da mi szlaban gdy zobaczy o której wróciłam. Albo właśnie gdy nie zobaczy.    

czwartek, 20 czerwca 2013

To tylko kot

27.08.09
Tym razem rodzice stanowczo przesadzili! Jak mogli mi kazać iść z Asią na imprezę do Angeli?! No dobra, zgodziłam się i pojechałam z nią do Zakopanego. Było nawet fajnie, ale głównie dlatego że pojechał z nami jej chłopak Kubą i przez całe dnie ich nie było, więc mogłam chodzić samotnie tam gdzie chciałam rozmyślając o Maksie i moim misiaczku Tomie. Wieczorami gdy moja siostra wracała, a Kuba zabierał nas na dzikie tańce do znajomych górali. Wracając jednak do tematu nie mogłam dopuścić bym poszła z nią na imprezę. Stanę się pośmiewiskiem szkoły! A Tom z pewnością ze mną zerwie, biorąc pod uwagę jego ostatnie dziwne zachowanie. Mama jak zwykle przesadzała, opowiadając długie i źle się kończące historie o dziewczynach, które wybrały się na taką imprezę. Przecież znała Angelę i Toma całe życie. Rodzice mojej najlepszej przyjaciółki byli znacznie bardziej wyluzowani niż moi, co udowodnili pozwalając jej zorganizować balangę pod swoją nieobecność. Asia mnie zawiodła. Fakt, zwykle się kłócimy, ale miałam nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Poniekąd było. Kochana siostrunia oczywiście nie chciała ze mną iść, ale z zupełnie innych powodów niż ja. Liczyłam, że Artysta mnie poprze. Artysta to mój tata. Człowiek żyjący tylko sztuką. Po przeczytaniu pewnej książki nadałam mu tę ksywę. Tak mu się spodobała, że nie chciał więcej by nazywano go inaczej. Twierdził, że to odmładza. Nie mogłam teraz tak po prostu iść i zapytać go o zdanie. Nie wolno mu było przeszkadzać gdy pracował. Strasznie go to złościło, bo tracił natchnienie, a ja potrzebowałam Artysty w dobrym nastroju.

Później

Artysta mnie zawiódł i to na całej linii. No dobra nie na całej. Rozumiał mnie i to co przeżywam. Według niego mogłabym iść sama, ale całą decyzję pozostawił mamie, która była urodzonym pesymistą i która z chęcią zamknęłaby mnie w ciemnej komórce która miałaby za zadanie chronić mnie przed światem. Postanowiłam pójść i doradzić się Angeli, której niestety nie było w domu. Miałam pecha. Nagle coś zaczęło mnie kusić by wymknąć się z domu, wcześniej mówiąc rodzicom, że nie idę na imprezkę. No dobra wiem co mnie kusiło. Do okna mojego pokoju dotykała gałąź, która dosyć często przy silniejszym wietrze waliła w szybę, budząc mnie. Plan był prosty musiałam tylko przejść po tej gałęzi do drzewa i ześlizgnąć się po nim. Jak to często zdarza się w życiu nic nie jest tak proste jak się wydaje. Gdy tylko zrobiłam trzy kroki na gałęzi tak że nie mogłam się trzymać już okna przypomniałam sobie że mam lęk wysokości. Zaczęłam spadać w ciszy co wydawało mi się dosyć dziwne, gdyż na filmach ludzie zwykle wrzeszczą ile sił w płucach. Jeszcze w powietrzu zrobiłam dwa fikołki za które powinno mi się dać medal na olimpiadzie, a każdy dyrektor cyrku przyjąłby mnie z szerokim uśmiechem na twarzy i gruchnęłam na ziemie. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Zaczęłam się zastanawiać czy jeszcze żyję. Chyba jednak żyłam, bo światło w pokoju się zapaliło, a mama kazała tacie wychodzić i sprawdzić co narobiło takiego hałasu.
- Miau - wrzasnęłam, mając nadzieje, że uwierzą, że to tylko kot. Głupkowaty kocur, bo w czasie gdy mówiłam miau badałam swe ciało i nacisnęłam na jakiegoś siniaka, więc „u" wyszło jakby wył jakiś wilk. Próbowałam się szybko podnieść, ale zaczęłam syczeć, bo wszystko mnie bolało. Zanim zdążyłam się podnieść pojawił się przy mnie Artysta. Uśmiechał się szeroko. Pomógł mi wstać.            
- Idź szybko kocie. - powiedział  wskazując na furtkę. Zanim odeszłam usłyszałam jak mówi mojej mamie, że to tylko kot.

środa, 19 czerwca 2013

Powrót

23.08 niedziela
Wróciłam z wycieczki. Chciałam to obwieścić całemu światu. Pierwsze jednak co zrobiłam to pobiegłam podzielić się moim miśkiem dobrą nowiną, ale dla niego to nie było dobra nowina... Ale zacznijmy od początku:
- Wróciłam z wycieczki! - wykrzyknęłam. Jeśli spodziewałam się uścisków to szczerze się przeliczyłam. Ok, może nie tęsknił za mną tak bardzo jak ja za nim, bo miał tu całą paczkę, a ja spędziłam ten weekend w urokliwej wiosce w Zakopane jedynie z moją starszą siostrą Asią ale mógłby się chyba choć trochę ucieszyć! Misiaczek zrobił minę jakby połknął cytrynę.
- Co, nie cieszysz się? - zapytałam, przyglądając mu się badawczo. No dobra, pytanie było idiotyczne. Z radości nie skakał to było pewne. Pytanie powinno raczej brzmieć dlaczego. Zrobił nieszczęśliwą minę.
- Bardzo się cieszę, naprawdę...Tylko czy czujesz się już dobrze? Nie lepiej by ci było w.... - zaczął. Odrzucił mój warkocz do tyłu. No doprawdy nie mógł jak normalny chłopak cieszyć się z przyjazdu swojej dziewczyny? Umiał mi zepsuć humor w każdej sytuacji. 
- Właśnie widzę jak się cieszysz! Zastanawiam się czemu się nie cieszysz? Już mnie nie kochasz! Ot i rozwiązanie, a twoje szlachetne serducho nie chce mnie zranić. Nie przejmuj się, jakoś to zniosę, ale powiedź, masz kogoś? - zapytałam myśląc, że za chwilę umrę.  
- Nie, skąd! Za kogo ty mnie masz! Kocham cię. - powiedział szybko. Jak dla mnie za szybko. Czytałam w podręczniku psychologii, który kiedyś podkradłam Natalii, że gdy kłamiemy nadrabiamy szybką reakcją.
 - Jesteś pewny. W takim razie będziemy razem - powiedziałam z ulgą. Cieszyłam się, że nie chciał rozstania. Misio uśmiechał się jak przed chwilą kopnięty pies. Miałam złe przeczucia. Czas pokaże czy podjęłam dobrą decyzję.