czwartek, 26 czerwca 2014

Czemu wciąż popełniam błędy? czyli o tym jak to dobrze, że nie wypracowanie z polskiego

Czytając to zapewne już zauważyliście błędy na blogu. Popełniam ich masę jedne celowo inne nie. Już wyjaśniam:
Zdania zaczęte od Bo... - Wiem, że nie powinnam tak zaczynać. Moja nauczycielka polskiego wciąż mi powtarzała " Natusiątko kochane, nie zaczynaj zdania od bo... " może nie tymi słowami, ale jakoś tak to brzmiało. Otóż już tłumaczę czemu jej nie posłuchałam: chodzi o emocje! Gdy zaczynam to chcę podkreślić drugą połowę zdania i naprawdę nie wyobrażam sobie pisać inaczej. Przykro mi.
Właściwie wszystkie błędy są popełniane z powodu emocji. I te życiowe i te w pisaniu. Znowu to robię. Nawet tutaj. Nie zaczynaj zdania od "I" baranie! A będę, a co! Od "A" też. Kończę, bo jak widać, i tu pojawiają się błędy. Wybaczcie. Nie umiem inaczej. Będę płakać. Ale nie z tego powodu. Po prostu nie umiem się zmienić. Zaraz. Nie będę płakać. Tylko się uśmiechać. Przecież nie jest ze mną tak źle. Przynajmniej tak myślę. Lubię być sobą. Pozdrawiam!

Wolność i swoboda!

Dorośli są jak dzieci, tylko zgrywają twardych i po prostu łatwiej im jest zostawić coś bez odpowiedzi. Chyba nikt nie uniknął w życiu zdań typu " jak będziesz w moim wieku", "Nie pyskuj", i tak dalej. Wszystko jest proste gdy możesz się tak po prostu do kogoś odwrócić plecami i nie odpowiedzieć, gdy pytanie jest zbyt trudne. Oczywiście relacje naszych rodziców są bardziej skomplikowane, ale oni uważają, że decydując za swoje dzieci postępują słusznie. Tylko kiedy następuję moment, że pozwalają nam samodzielnie podejmować decyzje? Czy wtedy gdy będę potrafiła odróżnić dobro od zła, podjąć słuszną decyzję? Co to w ogóle znaczy? Czemu robiąc sobie tatuaż w wieku czternastu lat to prawie przestępstwo a to samo w wieku dwudziestu jeden lat jest do zaakceptowania? Może chodzi o konsekwencje, ale to zawsze będę moje konsekwencje, moje wybory, decyzje, z którymi będę musiała żyć. Ja, nikt inny. Gdy byłam młodsza i pragnęłam mieć psa, mama stwierdziła, że go dostanę, jeśli przez miesiąc będę wstawała o 5. Nie zdecydowałam się. Pewnie nie byłam odpowiedzialna, ale nie miałam motywacji. Nie czułam, że tak by było naprawdę. Nie pojechałyśmy do schroniska, wybrać jakiegoś psiaka. Nie widziałam nagrody. Jednak według rodziny po prostu nie byłam odpowiedzialna. Nie zasłużyłam na nagrodę. Nie mówię tu oczywiście o tym, że należy dzieci/młodzież zostawić bez opieki. Pozwolić decydować o wszystkim. Myślę o granicach wolności. Jeśli mam wolną wolę i jestem wolnym człowiekiem żyję w wolnym państwie to czemu muszę chodzić do szkoły? Nie namawiam tu do rzucenia szkoły. Szkoła jest ważna. Wykształcenie to papierek, który odróżnia geniusza od żula. Nie, nie, nie. Niezupełnie. Może być ktoś bez wykształcenia i być porządnym człowiekiem. Pracować i w ogóle być super. Nie o to chodzi. Łatwo nie zdobyć wykształcenia, każdy to potrafi. Zdobyć go już nie. O tym mówię. Dlatego zamiast buntem udowadniać komuś, że jesteś cool i nie chodzisz do szkoły. Pomyśl. Kto na świecie gdyby chciał nie zdobyłby wykształcenia? Wszyscy! Nawet ktoś z IQ 0 ( jeśli takie istnieje), ale zdobyć wykształcenie potrafią tylko inteligentni ludzie. Zaliczasz się do nich? Udowodnij!
 No tak, ale obiegłam od tematu. Wolność. Czy jestem wolna? Po części: siedzę tutaj i piszę, choć nie muszę, ale chcę. To jest piękne. Jutro będę się uczyć, nie chcę, ale muszę, choć prawo mi nie nakazuje, ale chcę zdobyć wykształcenie, więc nauka to środek do celu. Reasumując poniekąd to wszystko (szkoła, praca, nawet pieniądze!) to pewien rodzaj kontroli chcesz pieniądze - pracuj! Pragniesz czegoś to rób co ci każemy, wtedy to osiągniesz. System nie do złamania. Tyle, że ja go nie chcę łamać. Tak musi być. Powinno się coś robić dla innych, bo inaczej życie robi się puste, prawda? 
    Czemu mnie tak naszło? To znaczy mam na myśli czemu weszłam na taki temat o tej porze? Otóż wasza kochana filozofka musiała się dziś uczyć masę cudzych myśli i definicji ( choć wcale jej się nie chciało, ale obrona to ważna rzecz) i pomyślała, że równie dobrze ona mogłaby wymyślić własne równie orginalne i wcale nie gorsze, zapewniam! Na dodatek musiała siedzieć sama i bez obecności Toma i swoich przyjaciół czuła się samotna. Uczenie się zaś nie podnosi poziomu endorfin w mózgu, co robi czekolada i teraz mam straszne wyrzuty sumienia. Jeśli więc będę gruba i w ogóle to nie będzie to moja wina, tylko tych głupich egzaminów. Aha i jeszcze jedno odkryłam czemu celebrytki są takie szczupłe! Otóż sekret tkwi w tym, że się wcale nie stresują żadnymi obronami czy egzaminami, bo a) już mają karierę i nie muszą się tym przejmować i b) nie mają egzaminów. Hip hip hurra! Jak zostanę celebrytką to będę wolna i spokojna, szczupła i ładna. 


   

poniedziałek, 23 czerwca 2014

To jest mój kawałek podłogi

Myślę, że wystrój pokoju definiuje to czy jest to nasz kawałek podłogi czy też nie. Dlatego nie mogę pozwolić by moja przestrzeń nie wyrażała mojej osobowości. Jako że ostatnio miałam z tym problem z powodu remontu, to postanowiłam zainwestować w roślinkę. Co prawda to nie pies, ale myślę, że też może być moim przyjacielem jeśli się o to postaram. Podreptałam, więc do kwiaciarni i niespodzianka! Wybór był tak duży, że nie mogłam się zdecydować, bo ja już tak mam, że nie umiem łatwo podjąć decyzji chyba, że pójdę na spontan, ale i tak się przeważnie długo zastanawiam. Angela na to narzeka, ale ja nie zmienię siebie. Dlatego stałam bezradnie jakieś półgodziny w kwiaciarni i w końcu wyszłam bez niczego, bo nie chciałam brać kaktusa, a to chyba jedyna roślina, której krzywdy nie zrobię. Bez podlewania przetrwa jakiś czas, a u mnie może się tak zdarzyć, że zapomnę go podlać. A taka roślinka o sobie nie przypomni tylko zwiędnie i będę mieć poczucie winy, że tak ją zaniedbałam. Tak, więc nici z roślinki, ale czymś innym "zaznaczę swoje terytorium".

wtorek, 17 czerwca 2014

Tylko przyjaciółka

 
Tekst tej piosenki bardzo pasuje do mojej relacji z Maksem. Gdy dzisiaj go odwiedziłam, a jego nie było to poczułam się zawiedziona ( to jeszcze można zrozumieć) i zdradzona. Nie wiem jak mogę spojrzeć w lustro, skoro chciałabym aby Maks był we mnie zakochany i nieszczęśliwy, a ja nie mogłabym mu się odwdzięczyć tym samym. To po prostu ohydne. Niestety wciąż czuję coś do Maks i nie mogę wyzbyć się tego żeby czasami nie fantazjować o tym jakby to było nam razem. No jestem wolnym człowiekiem, i w sumie mogłabym być z nim, a nie z Tomem, ale gdy o tym pomyślę ( o zerwaniu z Tomem, o nie byciu z nim) to aż mi się słabo robi i czuję się naprawdę źle. Kochanie dwóch facetów jest ciężkie i naprawdę smutne. Lecz gdybym mogła cofnąć czas i nigdy Maksa nie poznać czy bym to zrobiła? NIE! W żadnym wypadku. Nie poznanie Maksa byłoby tragedią mojego życia. Zadowolę się kochaniem go w myślach i życiem obok niego, byciem jego przyjaciółką. Przyjaciele chcą dla siebie jak najlepiej prawda? Tak, więc cieszę się szczęściem Maksa i nie będę myśleć o tym co on robi z Weroniką i że go nie było, gdy go potrzebuje. Bo jest gdy go potrzebuję. To nie w porządku myśleć inaczej. Gdybym zadzwoniła przyjechałby, wiem. Nigdy mnie nie zawiódł. Jest jak prawdziwy przyjaciel. Zawsze przy mnie. Na każde zawołanie. Zawsze mogę na niego liczyć. Więc czemu jest mi tak źle i czuje taki ból w sercu? Czemu patrzę z tęsknotą na telefon, który nie dzwoni? Czemu mam wrażenie, że świat nie biegnie w tą samą stronę co zwykle? Jakbym ktoś nagle obudził mnie z najpiękniejszego snu mówiąc "wstawaj! zaspałaś!", a w buzi miała odłamki szkła. Nawet gdyby zadzwonił ( mówię o telefonie, chyba). Nie odebrałabym. Chyba nie mogę mówić. Nie chcę. Nie czuję się na siłach. Położę. Prześpię. Będzie lepiej. Jutro. Mam nadzieje.

Should I tell sholud I tell him not?
(There are a million things I cant tell you)
I wrote you letters that I didnt sign
you turn around, just one look
in heaven
 

niedziela, 15 czerwca 2014

Bonnie Tyler i Amel Bent - taka muzyka jaki nastrój

Piosenka na mój dzisiejszy ponury nastrój

Amel Bent
Ktoś mógłby zauważyć, że to stara piosenka i że mam słaby refleks, ale mnie się podoba, więc co? Może wam też. Po za tym już wspominałam taki mam nastrój

Dziecko upał - czyli czego oceniać nie będę a o czym napiszę

Aha to będą moje przemyślenia ( a są ponure, bo pisane w pokoju gdzie siedzi i mama i Artysta, którzy co jakiś czas na mnie zerkają) na temat tragedii, która się wydarzyła to znaczy dziecka pozostawionego w samochodzie. Współczuję rodzicom, i niech się trzymają bo to straszne i w ogóle. Chyba tak musiało być, bo mogło się wydarzyć tysiąc rzeczy, które sprawiłyby że sytuacja by się nie wydarzyła.
a) deszcz i burza
b) dziewczynka zachrapałaby przez sen lub mruknęła
c) Nie byłoby miejsca parkingowego i ojciec musiałby spojrzeć do tyłu
d) Ktoś by ją zauważył.

Czasami można zadać sobie pytanie czemu? ale ja nie pytam, nie obwiniam tylko sobie myślę co oni muszą czuć i właśnie wolę nie myśleć o tym. Chyba oni też by woleli by ludzie nie myśleli zajęli się swoim życiem, bo to się wydarzyło, co się stało to się nie odstanie, a to rozdrapywanie ran tylko no czasami próba ugrania czegoś na tragedii rodziców ( pisanie niektórych rzeczy o tej sprawie to naprawdę, naprawdę czysta bezczelność. Zamiast pisać niektórzy powinni wyjść i poszukać mózgu takie moje zdanie). Ja myślę i mam szczerą nadzieje, że się nie mylę, że dziecko nie cierpiało. Zasnęło i obudziło się jako aniołek. Cała rodzina powinna się teraz wspierać. Sąsiedzi też. Nie szukać winnego. Łatwo jest napaść na ojca, ale to nic nie da. Ja też czasem zapominam o różnych rzeczach, kto nie? Nawet o tych ważnych kluczach od domu lub jutrzejszym teście. Nie zamierzam się z nikim ścigać czy porównywać wagi. Mówię jak jest. Nikt nie jest święty. Moim zdaniem należy przerwać te wszystkie artykuły, bo one tylko ranią te rodzinę. Muszą wybaczyć sobie i przetrwać. Razem. Ale my też powinniśmy wyciągnąć z tego nauczkę oczywiście. Nie zostawiać dzieci w samochodzie. Zwierząt w samochodzie. Upał jest dla wszystkich. Dla małych i dużych. A my ludzie jesteśmy odpowiedzialni za bezbronne istoty, które się nie odepną z pasów, nie napiją wody i nie wyjdą z samochodu. Warto czasami pomyśleć. Nie mówię teraz o tej sprawie co wcześniej tylko ogólnie. Żeby więcej nie było tragedii, łez i powodów do wybaczenia. Ja nie mam powodów akurat, mnie ta sprawa nie dotyczy. Tylko ciężko jest słuchać takich spraw, nieprzemyślanych decyzji i ich konsekwencji. Czasami lepiej nie kupić mleka, czasami lepiej zmarnować trochę czasu albo poprosić kogoś o pomoc niż żałować, prawda?

Jak żyć? Jak żyć panie premierze?

No normalnie tragedia mojego życia się rozpoczęła i ja wcale w tym momencie nie dramatyzuje! W moim pokoju rozpoczął się remont, a u Toma nocować nie mogę, bo treningi ma z rana, a jego mama krzywo patrzy gdy nocuje u niego i zostaje z rana, tak więc muszę dzielić pokój z rodzicami! To nie jest fair, bowiem Mateusz, ma swój dla siebie i tylko dla siebie ( tak dalej mieszka u rodziców). Nie mogę tego wszystkiego znieść. Gdzie moja prywatność pytam? I jeszcze słyszę, że nie powinnam się denerwować. Ja kochałam mój pokoik i on nie potrzebował zmian. Dla wszystkich, którzy mają podobny problem łączę się w bólu. Życie jest tragedią, ale w końcu remont się skończy a my odzyskamy nasz skrawek lądu lub też pokoju. Na razie pozostawiam pytanie jak żyć panie premierze jak żyć w takich warunkach? Pozdrawiam.
                                                                                              Pozbawiona swojej przestrzeni
                                                                                                                  Natalia
                                                                                                                                     

sobota, 14 czerwca 2014

Pusta strona

Moim zdaniem w książkach z biblioteki powinna być zawsze strona więcej, taka pusta kartka na której mogłabym wpisać swoją opinię " Ta książka jest fantastyczna kocham Jema!" itp. ( Jem to postać z serii mechaniczny anioł Casandry Clare). Co wy na to? Takie czytanie byłoby strasznie ciekawe i w ogóle dużo mówiłoby o książce i o czytających. Jak będę teraz w bibliotece to zaproponuje. Pewnie odmówią, ale... ach dobrze że są fora i blogi. Dzięki nim mogę poznać waszą opinię, a wy moją. Na każdy temat. Nie wiem jak wam, ale mnie się to podoba. Kończę przemyślenia na dziś.

środa, 11 czerwca 2014

Ptyś na torcie

Spotkałam się z Lisą. Oczywiście jej problem okazali się faceci, a konkretnie jeden. Skoro jej nie zauważa, to powinna go zostawić lub po prostu olać, bo to kretyn jakiś kompletny. Tak jej powiedziałam i zadzwoniłam po dziewczyny, aby zrobić miły babski wieczorek w domu Darii. Oczywiście nie mogłyśmy go dokończyć, bo stwierdziła, że Adam mógłby nie być zachwycony tym, że chcemy zostać na noc. Cóż, jak się okazuje małżeństwo ma swoje minusy. Natomiast powstał ptyś na torcie. Tak, wiem jak brzmi to powiedzenie wisienka na torcie, ale wisienka na torcie jest taka pospolita, a to czego się dowiedziałam wcale nie jest pospolite! To jest straszne! Angela powiedziała radosnym tonem, że Ernest zaproponował jej tydzień wakacji gdzieś nad wodą. Nigdy jeszcze nie spędzałyśmy wakacji oddzielnie. W ogóle to oprócz Szkocji nie byłam w zbyt wielu miejscach, a teraz gdy połowicznie zamieszkałam z Tomem, mamuśka na pewno nie zafunduje mi wczasów, a u mnie z kasą krucho. Nawet jej o to nie zapytam. Tylko mi smutno, że mnie czekają wakacje w mieście, pełnym złowrogich zanieczyszczeń i nudy, a ona będzie się dobrze bawić na plaży. Nie jestem zazdrosna. Niech mnie Bóg broni od tego, ale będę tęsknić ;(. Bardzo.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Gorąco czyli towarzyskie zaległości

Ta, która przesądziła już los nie jednej bitwy, pokonała i mnie. Mówię o pogodzie. Naprawdę nic mi się nie chcę, a właściwie chcę pić, leżeć i jeść lody, a to nie pomoże mi w wymodelowaniu wymarzonej sylwetki. Na szczęście na jutro jestem umówiona z Lisą i mam wpaść do kawiarni i będziemy gadać. Mamy dużo do nadrobienia. Tak to ta sama Lisa, która w liceum tworzyła harmonijny kwintet z Angelą. Później gdy zapoznały się ze mną, Angela i ja stałyśmy się nierozłączne, a Lisa cóż poszła w odstawkę. Nie znaczy to że już się z nią nie przyjaźnimy, co to to nie! lecz po prostu nie rozmawiamy tak często jak to robią przyjaciele, a właściwie rozmawiamy całkiem rzadko i jest mi z tego powodu przykro, bo z niej fajna dziewczyna jest. Czy czuję się winna z powodu tego że rozwaliłam taką fajną przyjaźń? NIE! W końcu przyjaźnie z liceum się rozwalają, a każdy przechodzi dalej, pojawiają się nowe, i tym podobne i tak dalej, a Angie to duża dziewczynka i do niczego jej nie namawiałam ani nie zmuszałam. Nie postawiłam jej przed wyborem ja albo ona, a ich przyjaźń przeszła w naturalny sposób w niebyt. Wiem, że to nie fajnie z mojej strony, ale Angela jest moją najlepszą przyjaciółką i nie mówię, że nie chcę się nią dzielić, lecz Lisa bywa zbyt zajęta pracą, a to buduje pewien mur tematów jej nieznanych, a nam bliskich. Znamy osoby, których ona nie zna i wszystko się zmieniło. Jednak chętnie spotkam się z Lisą. Coś mi mówi, że będzie ciekawie. Już nie mogę się doczekać.
Ps: Nie jestem chamem prawda? to znaczy nie chcę by ktokolwiek myślał o mnie źle. To był wybór Angeli. Cóż poradzę, że cieszę się z niego. Choć Lisa mi nie przeszkadza, naprawdę. Nawet ją lubię.
Ps2: Jestem okropną przyjaciółką naprawdę. ostatnio przejrzałam listę moich przyjaciół i z niektórymi nie rozmawiałam od dawna! Jak nadrobić zaległości by nie rzucono mnie pomidorem w twarz? Uch, będę miała o czym myśleć. Może zapytam Lisy, jeśli ona mnie nie rzuci zgniłym jajkiem to znaczy, że nie jest jeszcze ze mną tak źle albo że ma bardzo dobre serce.
Ps3: Muszę chyba wykupić pakiet tych tysiąca darmowych minut do wszystkich sieci, jeśli mam zamiar odnawiać kontakty. Co ze spotkaniami w realu? Po pierwsze jest upał, a po drugie patrz punkt jeden. Przecież w taki upał nie da się dużo chodzić. Wiem, że powinnam błagać ich w twarz aby chciano się ze mną jeszcze przyjaźnić, ale wszystko ma swoje granice, tak myślę. W końcu też nie dzwonili. Chyba to nie znaczy, że nie chcą się ze mną przyjaźnić? Jutro się przekonam!
Ps4: Wiem co to kwintet: grupa składająca się z pięciu osób, a nie dwóch. Jednak Lisa z Angelą tworzyły grupę z trzema innymi dziewczynami jeszcze, które nie były tu wymienione: Irmą i Claire, Sarą. Powiedziałam, więc z przyzwyczajenia kwintet. Wybaczcie mi, więc moje nawyki.

sobota, 7 czerwca 2014

czwartek, 5 czerwca 2014

Zakupowy szał czyli czym jestem zakupocholiczką?

Właśnie oglądam wyznania zakupocholiczki na podstawie powieści "świat marzeń zakupocholiczki" i sobie myślę, że to trochę nie fair. Czy to że lubię wracać z kilkoma siatkami pełnymi zakupów czyni mnie zakupocholiczką? Choć ja nigdy nie postawiłabym zakupów nad miłością, to jest coś czego ABSOLUTNIE NIE WOLNO ROBIĆ. Jednak każda kobieta (chyba) lubi zakupy, więc czy naprawdę wszystko co przyjemne musi uzależniać. KOCHAM ZAKUPY, lecz przyjaciele i rodzina są ważniejsi. Nie chodzę na zakupy sama i nie kupuję byle czego, ale jeśli coś mi się spodoba to czasami nie umiem się powstrzymać, bo to by było nie fair. W życiu potrzebna jest PRZYJEMNOŚĆ. Nie nazywam się Rebecca Bloomwood i nie jestem dziennikarką. Jednak uwielbiam zakupy i piszę dla was, wysłucham was i nie jestem uzależniona od zakupów. Kiedy już zostanę gwiazdą, to sklepy będą uzależnione ode mnie! Jednak na razie pozostanę w swe marzeń i będę kupować rzeczy na które mnie stać.
                                                                                                        Wasza wolna od nałogów
                                                                                                                   Sunny
                                   

środa, 4 czerwca 2014

Poetką jestem ja!

Moje serce biło szybko, a przynajmniej szybciej niż zwykle. Dłonie miałam spocone, i naprawdę czułam się zestresowana. Miałam dzisiaj swój wieczór poetycki i to kolejne doświadczenie, które mogę dodać do swojego cv. Wszyscy tam byli i Tom i Angela i... ( za dużo tego i) no normalnie wszyscy! Aż mnie to oszołomiło. Było mi miło, naprawdę. Aż się nie spodziewałam.

wtorek, 3 czerwca 2014

Sesja - koszmar każdego studenta

Przytulona do Toma, spędziłam dzisiejszy dzień szlochając, bo ja naprawdę nie mam już sił! To sesja mnie dobija, a jeszcze do obrony trzeba się uczyć. Tom mnie przytulał w taki sposób, że było mi lepiej, ale tylko trochę, bo całkowicie to będzie dopiero po sesji i obronie. W każdym razie wszystkim wam dedykuje wierszyk:
 Gdy ci smutno
gdy ci źle
nie płacz, lecz
przytul się!

A Także, piosenkę w wykonaniu Jessie Ware i Artema Furman




  

niedziela, 1 czerwca 2014

Dzień dziecka czyli cudownych rodziców mam

Dzisiaj jest bardzo ważny dzień, a mianowicie dzień dziecka. Wiem, że już dorosłam, lecz nie wiem jak ktoś ja dorosła się nie czuję. W głębi duszy jestem dzieckiem. Poszłam więc cichutko i jak dobra córka, w odwiedziny do rodziców, którzy powitali mnie z otwartymi rękami, i pytaniem "czy ja się na serio wyprowadziłam?". Czy można się wyprowadzić nie na serio? Tak, można i to właśnie zrobiłam ja, bo często i z zapałem wracam do mojego domu rodzinnego, śpię w swoim pokoju, i nie wyobrażam sobie by mogło być inaczej. Tak, więc dzisiaj wycierając łzę (metaforyczną) spływającą po policzku poszłam do piwnicy i przejrzałam moje stare misie, ach jak słodkie były czasy gdy jako malutkie dziecko się nimi bawiłam. Tyle że dziś nie wyglądało to wcale jak na filmach, bo kurzu w nich pełno i bałam się pająków, więc to były takie wspomnienia z daleka. Wróciłam na górę, a Artysta bez słowa podał mi ręcznik, bo się zakurzyłam. To się zaczęłam zastanawiać, że jak to jest, że rodzicem jest się do końca życia, a dzieckiem już nie, bo życzeń żadnych nie słyszę, ale Artysta mi podał czekoladki i rzekł
- Z okazji dnia dziecka! - Ha! Cudownych rodziców mam co nie? Oni mnie znają aż za dobrze. Zawsze uwielbiałam słodkości, choć jak słyszałam w NCIS LA ( moim prawie ulubionym serialu) " Jedna chwila przyjemności całe życie w otyłości". To powinno być moje motto, ale może jutro, co? W końcu dzień dziecka jest tylko raz w roku, a kiedy szaleć, jeśli nie dziś? Pozdrawiam wszystkie dzieci i te małe i te duże!