Dzisiaj jest bardzo ważny dzień, a mianowicie dzień dziecka. Wiem, że już dorosłam, lecz nie wiem jak ktoś ja dorosła się nie czuję. W głębi duszy jestem dzieckiem. Poszłam więc cichutko i jak dobra córka, w odwiedziny do rodziców, którzy powitali mnie z otwartymi rękami, i pytaniem "czy ja się na serio wyprowadziłam?". Czy można się wyprowadzić nie na serio? Tak, można i to właśnie zrobiłam ja, bo często i z zapałem wracam do mojego domu rodzinnego, śpię w swoim pokoju, i nie wyobrażam sobie by mogło być inaczej. Tak, więc dzisiaj wycierając łzę (metaforyczną) spływającą po policzku poszłam do piwnicy i przejrzałam moje stare misie, ach jak słodkie były czasy gdy jako malutkie dziecko się nimi bawiłam. Tyle że dziś nie wyglądało to wcale jak na filmach, bo kurzu w nich pełno i bałam się pająków, więc to były takie wspomnienia z daleka. Wróciłam na górę, a Artysta bez słowa podał mi ręcznik, bo się zakurzyłam. To się zaczęłam zastanawiać, że jak to jest, że rodzicem jest się do końca życia, a dzieckiem już nie, bo życzeń żadnych nie słyszę, ale Artysta mi podał czekoladki i rzekł
- Z okazji dnia dziecka! - Ha! Cudownych rodziców mam co nie? Oni mnie znają aż za dobrze. Zawsze uwielbiałam słodkości, choć jak słyszałam w NCIS LA ( moim prawie ulubionym serialu) " Jedna chwila przyjemności całe życie w otyłości". To powinno być moje motto, ale może jutro, co? W końcu dzień dziecka jest tylko raz w roku, a kiedy szaleć, jeśli nie dziś? Pozdrawiam wszystkie dzieci i te małe i te duże!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz