O życiu słodkim jak czekolada: raz gorzkiej, raz słodkiej jednak zawsze pełnej smaku z nutą pozytywnego zaskoczenia i rozkoszy. Przy tym filiżanka dobrej kawy lub herbaty by wywróżyć sobie przyszłość z fusów. Życie zawsze jest pełne magii, jeśli tylko umie ją dostrzec. Życzę wydzielania endorfin przy czytaniu!
czwartek, 3 lipca 2014
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło
Te "wakacje" nie zaczęły się dobrze. Właściwie to jeszcze nie są wakacje. Jednak dla mnie lato i lipiec rozpoczęły się w smutku. Po pierwsze nadal muszę się uczyć co jest dla mnie samo w sobie okropne, to dzisiaj tuż po obronie Angie wyjechała z Ernestem. Jeśli twoja najlepsza przyjaciółka wyjeżdża na wakacje to masz dwa wyjścia. Pierwsze pojechać razem z nią, ale to byłoby dziwne biorąc pod uwagę, że miała to być romantyczna wycieczka. Po za tym nie mam kasy i to zakrawało na pewnego rodzaju chorobę umysłową. Wybrałam, więc opcję dwa zostać w domu i spędzić czas z innymi osobami, bo może mi nie uwierzycie, ale mam innych przyjaciół. Zadzwoniłam do Darii, ale nie odebrała, Tom ma treningi, a Maks... do niego nie dzwoniłam. Jakoś nie mogę się zmusić, aby do niego zadzwonić. Może powinnam, w końcu gdy ostatnio u niego byłam nie było między nami nieporozumień, nie rozstaliśmy się w gniewie i pewnie by się nawet ucieszył, ale nie mogę. To by wyglądało jakbym się go błagała o spotkanie. Czekam, aż on zadzwoni. Wciąż. No tak, ale po za tą trójką znam jeszcze kilka osób. Osób, które zaniedbałam, bo wciąż spotykałam się tylko z Angie, Darią, Tomem lub Maksem. Są inni ludzie na świecie i niekoniecznie mówię tu o nieznajomych czy coś. Na przykład taka Callie Miller. Nie widziałyśmy się od roku, a wcześniej byłyśmy przyjaciółkami. Oczywiście pomyślałam też o Lisie, ale zrobiło mi się głupio. Od razu domyśliłaby się dlaczego do niej zadzwoniłam. Wiem, że Angela jej powiedziała, że wyjeżdża. Nie jestem desperatką. No może jestem, ale cały świat nie musi o tym od razu wiedzieć. Mówię o tym, aby naświetlić sytuację i dać się zatopić w wir ponurych rozmyślań jakie mnie ogarnęły tego popołudnia. Łaziłam bez celu i właściwie myślałam, że nikt o mnie nie myśli. To wszystko wydawało się takie smutne! Wtedy usłyszałam wołanie za swoimi plecami. No i kogo spotkałam? Elisabeth Stanley zwaną przez wszystkich Ellie, dziewczynę Damona Mastera, kumpla Ernesta i Toma. Nie znałam jej za dobrze, ale wydawała się miła. To znaczy tego popołudnia wszyscy, którzy ze mną rozmawiali wydawali mi się mili. Zaproponowałam jej byśmy poszły na kawę i pogadały. Oczywiście się zgodziła i całe szczęście, bo chyba bym oszalała, albo popadła w depresję. Być może i jedno i drugie. Zaczęłyśmy gadać i gdy rozmowa zaczynała mnie naprawdę wciągać, a my przestałyśmy gadać o niczym, Ellie powiedziała, że musi iść. Nie byłam na to gotowa. Nie mam na myśli takiego bycia gotowym jak na związek emocjonalny, ale po prostu nie chciałam być sama, chciałam się wygadać i wyżalić, a Ellie była jedyną istotą ludzką, na tyle znajomą, że mogłam to zrobić. Zapytałam, więc z grzeczności gdzie tak się spieszy, a ona odparła, że pomaga w schronisku dla zwierząt jako wolontariuszka i że jeśli chcę też mogę pomagać. Oczywiście nie od razu, muszę wypełnić kilka formularzy ( gdzie brakuje biurokracji) ale mogę dziś z pojechać i zobaczyć jak to wygląda. Od razu przystałam na tę propozycję. Na miejscu przekonałam się od trzech rzeczach. W schronisku jest mnóstwo zwierzątek, które są słodkie i patrzą tymi swoimi smutnymi oczami, śmierdzi tam niemiłosiernie, a potrzeby są wielkie, każda para rąk się przyda. No i po trzecie to właśnie chcę robić w wakacje. Pomagać zwierzętom. Tak, więc przez cały dzień pomagałam Eli, która tłumaczyła mi co i jak robić, a po za tym szczegółowo wyjaśniła jak zgłosić się do bycia wolontariuszem. Po pracy poszłyśmy do domu, potem wpadł Damon i w trójkę zamówiliśmy pizzę. Obejrzeliśmy film. Pod koniec dostałam smsa od Angeli z opisem wrażeń pierwszego dnia wakacji. Jakoś nie czułam potrzeby by odpisać. Okropna jestem prawda? Właściwie to miałam ochotę wyłączyć komórkę. Nie chciałam gadać z żadnym z moich przyjaciół z magicznej czwórki ( no może za wyjątkiem Maksa, ale byłam niemal pewna, że on nie zadzwoni). Czułam się dobrze w towarzystwie na nowo poznawanych przyjaciół. Po za tym Damon obiecał, że opowie mi o kilku swoich przygodach z Tomem i Ernestem w roli głównej. Może być ciekawie. Jak najbardziej. Może te wakacje jednak nie będę to takie złe.
Etykiety:
Aktualne wydarzenia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz