wtorek, 10 września 2013

"Kąśliwa" przyjemność

Nigdy więcej nie zjem bułki, pączka, ani w ogóle ciastka typu ptyś. Powodem nie jest jednak kolejna super dieta ani podwyżka cen. Wydarzyło się w moim życiu coś o wiele bardziej dramatycznego.
Całe życie przeleciało mi dziś przed oczami. Po raz pierwszy śmierć była tuż obok. Oczywiście martwiłam się pierwszym spotkaniem z Maksem, ale to nie to samo. Maks okazał się miłym facetem, a pszczoła to zawsze pszczoła ( przez sz, to mnie rozbawia, po "p" jest zawsze "rz" o ile nie jest akurat "sz"). Nie lubię gada ( wiem, że to nie gad, a owad, jak coś). No ale wracając do tematu mojej niedoszłej śmierci. Zajadałam akurat pączka ( nie jadłam obiadu, nie jestem łakomczuchem), nagle słyszę bzyczenie pszczoły, która przykleiła się do drugiego pączka. Ach moje szczęście, że wybrałam innego, bo inaczej gardło napuchnięte i ach, żadnego wpisu więcej ( nie tak szybko moi drodzy antyfani, nie ryczcie jeszcze z uciechy). Wiem być może dramatyzuje, ale moje wrażliwe serce szybciej zabiło, a ja czasami mam skłonności do demonizowania sytuacji. Powiedzcie to Tomowi, zrozumie o czym mówicie. Angela dorzuci swoje trzy grosze, a Daria wybuchnie wariackim śmiechem. Lecz kim bym była gdybym nie była sobą? Nie pisałabym tego ( znowu was słyszę moi antyfani) i świat blogowy nie był by tak różnorodny ( dobra trochę się puszę). Tak czy inaczej lubię być z wami w kontakcie i proszę was uważajcie na słodkości. Pszczoły mogą tak fruwać i nie zawahają się użyć żądła, jeśli staniecie im na drodze. Z tym wątpliwie optymistycznym akcentem kończę ten wpis.
                                                                                                        Nadal żywa i kochająca
                                                                                                                    Sunny      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz