Nie powiem nienawidzę lata. Kocham lato. Słońce. Tylko czuję woń spalenizny i gdy patrzę, a okazuje się, że to moja skóra to naprawdę nie jest fajne. Mam jasną karnację i jak mawiają dermatolodzy nie powinnam się opalać. Mogę się na to zgodzić i wyglądać jak wygłodniały zombi wypuszczony akurat w środku lata. To naprawdę nie jest problem. Problem jest to gdy już muszę wyjść i iść przez słońce, a moja skóra zamiast opalać się na śliczny czekoladkowy kolor, zaczyna się różowić, a później strasznie piecze. Jasne są filtry ( dla mnie + 30), ale nie można spontanicznie pojechać nad wodę gdzie dziewczyny ( czytaj laski potencjalne rywalki) leżą opalone na czekoladowo. Nie, żebym tak chciała. Opalanie niszczy skórę i powoduje jej starzenie. Gdy większość tych dziewczyn będzie wyglądać na 70+ ja nadal będę piękna i młoda. No nie przesadzajmy z tą piękną, ale młoda na pewno. Ale nie powiem jak się dojedzie nad wodę to nie słońce gorące, och jakże gorące, sprawia najwięcej problem lecz wampiry. Prawdziwe krwiopijcze, wściekłe bestie wydające charakterystyczne bzyczenie i atakujące bez żadnego ostrzeżenia. Komary. Jest ich mnóstwo i naprawdę jestem już cała pogryziona, a bąbel chyba nie trzeba tego nikomu tłumaczyć nie wygląda uroczo, gdzie by się nie pojawił. Owszem można stosować jakieś środki, ale nie mam przekonania, że zadziałają. Tak, więc powtórzę kocham lato. Nie potrzebuję dodatkowych atrakcji w postaci latających wampirów i poparzeń słonecznych. Na szczęście są lody. Lato ma swoje plusy.
Ps.: Chociaż nie wiem czy lody to plus. Dodatkowa pokusa, dla i tak nie najsilniejszej woli, a w kostiumie i tak nie mogę się już pokazać. Pozdrawiam wszystkich, którzy nigdzie nie wyjeżdżają! Lato w mieście górą ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz