środa, 3 lipca 2013

Rozstanie

24.10.09

To dziwne jak wiele może zmienić jeden wieczór. Jak wiele potrafię zniszczyć jednym gestem, choćby trwał zaledwie sekundę. Ale nawet to bym zniosła, ale on ten gest zignorował a właściwie lepszym słowem byłoby zbagatelizował. Maks powiedział, że pocałunek nic nie znaczy, Że nadal możemy się przyjaźnić i że parą nie zostaniemy. Nic się nie zmieni twierdził, ale mimo to ja czułam, że zmiany się zbliżają i czułam strach, bo wcale nie chciałam zmian. A może chciałam?  I czułam się winna. Bo nie wiedziałam czego chcę, bo nie wystarczało mi to co miałam, bo nie wystarczała mi tylko przyjaźń Maksa, bo to była moja wina, gdybym nie przyjęła zaproszenia, albo gdybym nie wyszła się przewietrzyć.... gdybym nie powiedziała, że chcę mu pomóc przezwyciężyć strach przed bliskością wszystko ułożyło by się inaczej i Maks nie wykrzyczałby mi w twarz że nie chce mnie widzieć, a ja nie wyznałabym mu miłości. Ta część wieczoru wydaje mi się taka nierealna jakby nigdy się nie wydarzyła. Przecież zaledwie parę godzin wcześniej cieszyłam się, że Mary i Edward się pobierają. Jak to możliwe, że już więcej go nie zobaczę? Czemu do oczu cisną mi się łzy bólu? Czemu czuję taką pustkę? Maks był tylko moim przyjacielem powtarzałam każdemu, ale w tej jednej strasznej chwili zrozumiałam że to nieprawda. Gdybym mogła chciałabym uciec, tak jak kiedyś gdy Angela powiedziała mi parę niemiłych rzeczy, położyć głowę na kolanach Maksa i słuchać jego uspokajającego głosu mówiącego, że wszystko będzie dobrze. Gdy Frank odwiózł mnie do domu, leżąc w łóżku zrozumiałam jak wiele Maks zmienił w moim życiu, mimo że rozmawialiśmy zaledwie kilka razy w życiu. Zachował się jak prawdziwy przyjaciel, czego nie można powiedzieć o mnie. Wciąż tylko go raniłam i raniłabym dalej gdyby został moim przyjacielem. Postanowiłam, że więcej się nie zobaczymy. Postanowiłam tak mimo iż moje serce rozpadało się na miliony kawałków gdy tylko o tym pomyślałam. Dla jego dobra i aby spełnić jego ostatnie życzenie. Nagle poczułam się strasznie staro i po raz pierwszy uświadomiłam sobie jak to jest stracić przyjaciela. Straty Angeli nie opłakiwałam prawie w ogóle, gdyż zbyt wiele razy mnie zraniła, tak więc byłam przygotowana na to że nadejdzie taki dzień gdy nasza przyjaźń się skończy, ale na Maksa tak bardzo liczyłam. Maks był moją ostoją i wierzyłam, że będzie to trwało wiecznie. Poniekąd mogłam w to wierzyć, bo tak by było, gdybym tego nie zepsuła. Angela tak bardzo różniła się od Maksymiliana. Po pierwsze nigdy nie obdarzyła mnie uczuciem, nigdy nie odwzajemniła tego co ja do niej czułam, nigdy mi się nie zwierzała, dziś wiem dlaczego, nigdy mi nie zaufała i nie traktowała jak przystało na najlepszą przyjaciółkę, trudno się więc dziwić, że biorąc pod uwagę co zrobiła i ja przestałam ją tak traktować. Bóg mi świadkiem, że się starałam i wybaczyłam jej pierwszą zdradę i nawet przez chwilę pomyślałam, że może być jak dawniej. Tylko że ona tego nie chciała. Rozumiem ją. Ja też bym nie mogła. W końcu odbiłam jej chłopaka. Nie mogę zaprzeczać tej oczywistej prawdzie, nawet jeśli Tom mówi, że było inaczej. Nawet jeśli on twierdzi, że nigdy nie poznałby smaku prawdziwej miłości. Cóż my wiemy o miłości by tak twierdzić? Z pewnością prowadziłby inny związek niż ze mną, ale byłby to jakiś rodzaj miłości. Dzień szczerości? Jeśli miałabym być szczera to słowa Angeli zraniły mnie tak bardzo, bo były tak przerażająco prawdziwe. Bo byli razem szczęśliwi i że to ja byłam tą złą. To uświadamia mi, że i ja mogłabym być z Maksem szczęśliwa, ale nie ma co płakać nad tym co było i nie wróci. Kiedyś zastanawiałam się nad tym jak odwrócić czas. Teraz jednak zastanawiam się czy cofnęłabym czas gdybym mogła. Cholera, chyba nie. Mimo iż ja cierpię to dla Maksymiliana mojego najdroższego tak będzie lepiej. Kiedyś udawałam że z Angelą nadal możemy być najlepszymi przyjaciółkami, teraz wrócę do Toma i będę udawać, że nic się nie zmieniło. Że nadal jest jedynym facetem którego kocham. Być może nawet kiedyś uda mi się zapomnieć o Maksie. Być może to nie w porządku wobec mojego chłopaka ale nie zniosła bym tego wszystkiego sama. Wbrew nawet temu że będę się musiała uśmiechać, choć chcę mi się płakać. On jest czymś czego potrzebuję by zapomnieć. Nie mogę okazać smutku gdyż wiem, że Tom zaraz zapytałby co się stało a ja nawet na największych torturach nie mogłabym mu opowiedzieć co się stało, bo sama taka opowieść byłaby dla mnie największą torturom. Co gorsza nie mogłam się nikomu zwierzyć. Znów. Nikt by nie zrozumiał. Kompletnie nikt. Żałuje, że D jeszcze nie wróciła. Z nią mogłabym pogadać na każdy temat. Zrozumiałaby też miłość. Niestety nic by z tego chyba nie wyszło. Nie mogłam wyjawić jej sekretu młodego Forda a to komplikowało by wszystko. Także zwierzenia. Co miałbym jej opowiedzieć? Jak wytłumaczyć niektóre zachowania, pomijając ich jakże oczywiste rozwiązanie? Tak więc odkąd poznałam Maksa wiele razy zostawałam sama ze swoim problemem. Po pierwsze musiałam odpowiedź co czułam do Maksa. Nie mogę się oszukiwać, coś więcej niż przyjaźń. Czy gdyby było inaczej tak strasznie cierpiałabym po rozstaniu? No i powiedziałam mu to. Wyznałam mu miłość z czego chyba prosto wynika, że to nie tylko przyjaźń. Co czułam do Toma? Cholera, chyba też miłość. Czy można kochać dwóch facetów jednocześnie? Kiedyś w tv słyszałam że tak. Nie sądziłam jednak, że to prawda.  Ale ja naprawdę byłam gotowa porzucić Toma dla Maksa, więc to chyba do tego drugiego czuję większą miętę. Po za tym czuję ogromny żal, że skończyło się coś co miało być najprawdopodobniej długą przyjaźnią, a być może skończylibyśmy jako para. A ja zostałabym... Nie! To wcale nie musiałoby się tak skończyć. A nawet jeśli tak właśnie by było to w końcu moja kochana Mary jest taka szczęśliwa. Zdecydowała się na to mimo wszystko, sama. Ale to był koniec. Poczułam ogromną pustkę. Nie czułam nic, absolutnie nic. Kiedyś czytałam, że pacjenci po odpowiedniej ilości zapadają w dziwne odrętwienie, nie czują nawet smutku, bólu czy żalu po utracie bliskiej osoby. Czułam się podobnie. Mimo to łzy ciekły mi po policzkach. Zasnęłam mocząc poduszkę. Jeszcze nigdy w życiu nie czułam takiego bólu duszy, nie czując przy okazji nic. Gdybym mogła krzyczałabym, krzyczałabym jak nigdy w życiu. Wiedziałam jednak że to mi nie pomoże. Nie raz gdy czułam ból myślałam o tym by przestało boleć, ale nie wiedziałam wtedy co to jest. Nie wiedziałam jak to jest gdy boli cię to dusza. Dziś w nocy dorosłam. Żegnaj Maksymilianie, najdroższy! Kocham cię jak nikogo na świecie, choć to ty zraniłeś mnie jak nikt. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz