piątek, 22 sierpnia 2014

Psi problem czyli kto tak naprawdę jest ważny w życiu kobiety

Dzisiaj miał być spokojny dzień, ale stało się coś niespodziewanego. Zadzwonił Ernest i zapytał czy nie mógłby wpaść. Zgodziłam się, lubię go. Od zawsze była między nami jakaś więź. Nie o tym jednak, miałam mówić. Gdy Ernest przyszedł, był mocno zdenerwowany, choć starał się to ukryć. Zaczęliśmy rozmawiać, lecz wiedziałam, że nie przyszedł tak po prostu pogadać. Nie chcę być źle zrozumiana, było mi przyjemnie, że Ernest mnie odwiedził. Po prostu nie rozumiałam czemu nie przechodzi do rzeczy i czemu ma taki zrozpaczony wzrok. Nawet bluza, była jakby wymięta, a wiem, że Ernest dba o wygląd. Po prostu kupka nieszczęścia, i choć wiem, że większość facetów chciałaby wyglądać jak Ernest w czasie gdy "wygląda jak cień samego siebie", to jednak było mi go żal. W końcu wychrypiał:
- Mam problem - ok, tego się spodziewałam, ale nagle zaczęłam się zastanawiać jaki to problem sprowadził Ernesta właśnie do mnie. W końcu miał Angelę gotową skoczyć za niego w ogień. Być może nie chciał jej martwić i z dwojga złego, zdecydował, że mnie może zmartwić. W końcu od czego się ma przyjaciół?
- Ernest, znamy się nie od dziś. Od razu się domyśliłam. W końcu nie wpadasz do mnie codziennie na kawę.- odparłam i po chwili pomyślałam czy to brzmiało jak wyrzut? Mam nadzieje, że nie pomyśli, że jestem zazdrosna. Nie jestem! Ernest byłby na trzecim miejscu wśród facetów, z którymi bym się umówiła. Oczywiście, gdyby nie był facetem Angie. Ernest znowu zaczął nerwowo pić z pustej już filiżanki herbaty.Z jednej strony miałam ochotę zaproponować mu kolejną ( herbatę, nie pustą filiżankę) z drugiej było mi głupio, że zwracam uwagę na takie szczegóły.
- Chodzi o Angelę - wydukał wreszcie. No, tego się nie spodziewałam, przyznaję uczciwie. Oni są parą idealną. Zerwali? Nie, to chyba niemożliwe. Oni nie mają problemów. Tyle, że Ernest przyszedł do mnie i stwierdził, że chodzi właśnie o Angelę. Zaraz, czy on myśli, że nie będę wobec niej lojalna? To się przeliczy. Raczej. Chcę tutaj powiedzieć, że patrząc mu w oczy wydał mi się szczerze zrozpaczony. To znaczy zakochany.
 W końcu opowiedział mi wszystko, jednym tchem, prawie nie oddychając, tak że bałam się, że się biedak udusi. Historia przedstawia się następująco:
 Parę dni temu Angie przyprowadziła Bursztyna do domu, a ten pokazał Ernestowi, kto naprawdę jest panem domu i serca dziewczyny. Sytuacja mogłaby być komiczna i w ogóle, bo pies wcale nie polubił chłopaka, traktując go jak rywala, do serca swojej nowej pani. Oglądałam kiedyś taki film, tam chłopak w końcu zakumplował się z psem, porzucając dziewczynę. Nie powiedziałam tego Ernestowi, bo chłopak ma problem, a ja dobre serce. Współczułam mu, mówiąc szczerze. Nie wiedziałam co poradzić. Jednego jestem pewna: Angela się psa nie pozbędzie. W końcu stwierdziłam, aby kupił mu jakiś smakołyk. Przez żołądek do serca psa, albo jakoś tak to szło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz