12.04.10
Niesamowitym wydaje mi się taka zwykła rozmowa z Angelą i Thomasem jednocześnie. Czuję się tak jakbym z rok krążyła po orbicie w kosmosie, albo sama była kosmitą. Oni żartują, oni gadają, oni są po prostu tacy
normalni. Jak cała reszta. Gdy gadałam wczoraj wieczorem z Jennifer T. i umówiłam się, że do niej wpadnę bardzo się ucieszyła, bo chciała zapytać o jakąś bluzkę, którą chce pożyczyć i poprosiłabym przyszła z Angelą, bo chce nam coś powiedzieć. Nam! Dla mnie to kosmos, a dla innych normalka. Myślę, że w życiu innych ludzi takie rzeczy się nie dzieją. Rozumiem nie być w temacie, ale czy ja byłam na orbicie ponad planetarnej? Jasne, to uderzenie w głowie trochę mi zamieszało w głowie, ale nie rozumiem jak mogło mi przyjść do głowy, że Angela i Tom są parą. Śmieszne. Jednak może wcale nie? Może rzeczywiście tak mogło by być? Może to moja podświadomość dała mi takie właśnie ostrzeżenie. No nie to jakaś żenada. Bardziej wydaje się prawdopodobna myśl, że ja w głębi duszy jestem zazdrosna o Toma i Angelę, a więc taki właśnie miałam sen. Powiedźmy sobie szczerze nikt nie jest idealny, więc jak kochając Toma, mogłam być absolutnie nie zazdrosna o Angelę? To śliczna i żywiołowa dziewczyna o dużej inteligencji i poczuciu humoru. Na dodatek jego najlepsza przyjaciółka. Każdy na moim miejscu byłby zazdrosny, ale nie ja. A jednak... jak się okazuje jednak byłam. Myślę, że podobnie sytuacja się miała z Marshallem. W głębi duszy go kochałam. Więc wyobraźnia podsunęła mi te wizje z nim... A jednak nawet teraz go kochałam, tyle że jak starszego brata. Myślę, że potrzebowałam tego snu by to zrozumieć. A co do Maksa... sprawa była bardziej skomplikowana. Podejrzewałam, że to co się zdarzyło było prawdą. Nie miałam powodu by myśleć inaczej. No dobra miałam, ale pominę tę kwestie milczeniem. Uważam, że to prawda, bo nadal kocham Maksa. Gdyby to był sen, nie czułabym teraz tego uczucia. Dopiero teraz zrozumiałam, że uczucia, które czułam we śnie ulotniły się zaraz po przebudzeniu. No może nie końca, ale nie odczuwam ich już z taką intensywnością jak we śnie, a miłość do Maksa wciąż pali jak ogień. Teraz łatwiej będzie mi odróżniać jawę od snu i wszystko co się tam stało. Chcę mieć jakieś zwierzątko, jednak mama się nie zgadza. Zastanawiam się jak ją przekonać. To nie fair! Chcę mieć wiernego przyjaciela a pies złocisty lablador znakomicie by się do tej roli nadawał. Mama mnie ogranicza. Myślałam, że chce bym była szczęśliwa, ale nie chce spełnić tego jednego małego marzenia. Wymiguje się tym, że nie będę chciała go wyprowadzać na spacer. Nieprawda. Pogadam z Angelą i zapytam jak przekonała swoją. Nawet wiem jakbym mu nadała na imię. Cezar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz