wtorek, 15 października 2013

Zwyczajny poniedziałek czyli ja i sport

2011.10.03

WF w szkole to rzecz okropna. Nie mam nic przeciwko bieganiu, pływaniu czy jeżdżeniu na rowerze. Sport w tej formie jest całkiem sympatyczny. Ostatecznie tenis. Ale nigdy, ale to nigdy nie należy brać mnie do drużyny siatkówki, jeśli każdy chce przeżyć i nie zostać rannym. Naprawdę nie nadaje się do tego i nasz "kochany" Wfista powinien o tym doskonale wiedzieć. Zaskoczył mnie kompletnie biorąc do drużyny. Przyjaciółki spojrzały na mnie ze zgrozą, ale dzielnie milczały. Wiedziałam, że to będzie porażka. Niestety nasz przwodnik duchowy czyli dyrektor zaaprobował w planie lekcje wychowania fizycznego jak to się mówi dla " dobra naszej kondycji, bo jak się mówi w zdrowym ciele, zdrowy duch". Nie wiem czy ja po spotkaniu z piłką będę mogła powiedzieć to samo. Wiem, że bez ruchu ani rusz, ale bez przesady. Wystarczy chyba, że mam chłopaka sportowca. Będzie mnie wszędzie nosił co najwyżej. Wszystko mnie boli, nawet włosy i paznokcie. Cóż efekt po dzisiejszych zajęciach. Postanowiłam ćwiczyć codziennie.
Sport: Nieźle. Wspięcie się po schodach na zajęcia z WF i same zajęcia
Zmęczenie: Po WF padałam z nóg!
Sprawność intelektualna: Myślenie o niebieskich migdałach
Spożyte ilości kalorii: nieznana liczba.
Wnioski: Więcej ćwiczeń ( takich w których nikt nie zostaje ranny) i badanie spożytych kalorii, oto moje zadanie na przyszły semestr.
Ps: Artysta namawia mnie do wpisania do moich celów będę dobrą uczennicą i grzeczną córką.
Ps2: Artysta chyba sam nie wierzy w spełnienie powyższego celu.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz