Coraz bliżej święta, coraz bliżej świata, a więc sprzątanie, gotowanie, pieczenie i... w sumie to czasami zastanawiam się co zostało z Bożego Narodzenia z przed lat. Była taka atmosfera, te listy do Mikołaja... ach, i jeszcze ludzie, którzy cię kochają, a nie lekceważą. Nie mówię oczywiście o kochanym Artyście, który dzisiaj wpadł do mnie z wizytą i patrząc jak sprzątam nie mógł sobie znaleźć miejsca. Przeganiałam go z miejsca na miejsce, będąc wściekła na Toma, a znęcając się nad nim, a mój kochany Artysta nic na to nie powiedział.
- Córeczko coś się stało? - zapytał ostrożnie.
- Nie - warknęłam. Byłam dla niego kompletnie niemiła! Teraz mam wyrzuty sumienia, bo... on przecież chciał dobrze. Taki kłopot z rodzicami, że często przychodzą nie wtedy co trzeba.
Czemu jestem zła na Toma? Och byliśmy umówieni do kina, wyszykowałam się, a on pięć minut przed wyjściem zadzwonił, że jednak nie przyjdzie, że nie może, ale mnie kocha i jest pewien, że zrozumiem! Otóż, nie, nie rozumiem! Wcześniej mu telefon ukradli czy co? Mało tego, akcja działa się cztery dni temu, a on do dziś nie zadzwonił, aby się zrehabilitować. Kocha mnie, dobre sobie. Jakby przyszedł to by mniej kochał? Faceci wymagają wyrozumiałości, a sami nie są. Myślą tylko o sobie... faceci, to jedno słowo wystarczy za wszystkie tłumaczenia świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz