piątek, 16 lutego 2018

Zagubiona, znaleziona

Dzisiaj byłam w przychodni na rutynowej wizycie. Jak to w przychodni była kolejka. Długa. Poszłam więc do toalety i tak sobie pomyślałam czy tylko ja tak mam, że noszę ze sobą cały wszechświat? Kurtka, torebka, reklamówka, rękawiczki i... no normalnie kosmos cały! W deszczowy dzień jeszcze parasolka dochodzi, ale na szczęście dziś nie było deszczowo. Wychodzę, wracam do kolejki, która o dziwo przez ten czas w ogóle  się nie poruszyła. Uświadamiam sobie, że kurczę, kurczę, nie mam przy sobie torebki. Biegiem, więc zawracam i uff... jest! Leży spokojnie przez nikogo nie ruszona na podłodze, a ja w duszy skaczę z radości, bo choć formalna wartość torebki jest niska, no może z wyjątkiem telefonu, (ale ten też nie jest jakiś wypasiony, żeby nikt nie myślał nie wiadomo co) to mam w torebce parę drobiazgów, do których jestem strasznie przywiązana, a których utrata bolałaby mnie bardziej niż kasy. Też nosicie takie skarby w torebce? Jeśli tak to o niej pamiętajcie! Ja już mam nauczkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz