niedziela, 24 maja 2015

Wiecznie żywy - dobry film?

Ostatnio spotkało mnie spore zaskoczenie. Włączyłam sobie film z przekonaniem, że będzie po pierwsze nędzny, a po drugie, że będzie bardzo śmieszny i głupi. Tytuł filmu "wiecznie żywy". Wystarczy, że powiem wam, że główny wątek opowiada o tym, że zombi zakochuje się w dziewczynie imieniem Julie. No dobra brzmi komicznie. Tylko czy o wiele bardziej niż słynna miłość wampira do dziewczyny? Owszem, z początku tak. Z czym kojarzy mi się zombi? No właśnie. Z niczym dobrym. Mięso, brzydal, gry komputerowe i totalny bezsens. Jakieś takie pomrukiwanie i głód. Nie chodzi tu bynajmniej o głód uczuć, lecz czysto fizyczną potrzebę pożywiania się ludzkim mózgiem ( a fu!). Rozumiecie, więc czemu byłam sceptyczna i uważałam, że marnuję czas. Mimo oporów włączyłam i nie żałuję! Prawie od pierwszej chwili polubiłam R, głównego bohatera zombi, który mimo, że był trupem to nawet przystojnym trupem, co brzmi co najmniej dziwnie. W każdym razie historia R i Julii jest historią nieco skomplikowaną, choć może cały film taki nie jest. Strasznie polubiłam ten film i cóż myślę, że jeszcze do niego wrócę. Jakoś przypadł mi do gustu. Sprawdziłam nawet kto grał wrażliwego R- zombi i okazało się, że to Nicholas Hoult ten, który grał w x menie bestie, ale przed przemianą ( od razu go polubiłam). Przystojniak. Gra sympatycznie. Podoba mi się to. Polecam naprawdę! Miła rozrywka jak dla mnie. Ta muzyka, nastrój, smutek i w ogóle. Dobry film.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz