O życiu słodkim jak czekolada: raz gorzkiej, raz słodkiej jednak zawsze pełnej smaku z nutą pozytywnego zaskoczenia i rozkoszy. Przy tym filiżanka dobrej kawy lub herbaty by wywróżyć sobie przyszłość z fusów. Życie zawsze jest pełne magii, jeśli tylko umie ją dostrzec. Życzę wydzielania endorfin przy czytaniu!
czwartek, 29 czerwca 2017
Jak zwalczyć strach i pomóc koleżance?
Powinnam pomyśleć o wakacjach. Długich. O plaży, o słońcu o wszystkim do dobre. Nie myślę jednak o tym. Myślę o kimś i to nawet nie jest Tom, co byłoby zrozumiałe i naturalne jako, że go kocham i dosyć często o nim myślę. Nie myślę też o Maksie, który zajmuje pozycję numer 2 w moim zagmatwanym życiu i sercu. Nie o przyjaciołach, których kocham i za których zapewne gdyby trzeba było oddałabym życie ( choć może to tylko książkowy zwrot, nie wiem, nie wydaje mi się); czy rodzicach, którzy, choć kochani to potrafią naprawdę skomplikować życie. Poznałam nową przyjaciółkę. Ma na imię Jane i chyba opisała się dosyć trafnie "gdyby przeciętność miała imię to było to moje imię". Jest przeciętna, w dziwnym ogólnikowym tego słowa znaczeniu. Nie ma ukrytych talentów czy urody, która by urzekała, lecz lubię ją i dlatego dla mnie wcale nie jest przeciętna. Lecz ona się tym gryzie, a ja nie wiem jak pomóc, bo czy cokolwiek co powiem może jej poprawić nastrój? Być może to kwestia nie udanych związków lub niezbyt lubianej pracy, czy zbyt mało komplementów wypowiedzianych wtedy gdy były naprawdę potrzebne, ale Jane dołuje się tym, że nie jest kimś, lecz tylko tłem. Nie zauważam tego gdy rozmawiamy, lecz może powinnam, bo przecież ona tak czasem milczy, lub ma nerwowe tiki. Ona tak bardzo łaknie akceptacji, a ja ją daję, ale myślę, że ona nie do końca w to wierzy. Więc teraz zamiast myśleć o wakacjach myślę o niej. Bo nie chcę by była smutna. Rozumiem, że niedobrze jest być tylko tłem. Czasami po prostu człowiek chce być na pierwszym miejscu, albo przynajmniej drugim, Nie zawsze na szarym końcu. Człowiek powinien zauważać dobre strony, ale jak pomóc komuś je dostrzec? Zwłaszcza komuś kto tak bardzo się boi, że nie daje się poznać? Przypomniała mi się taka refleksja: potwór spod łóżka/z szafy nigdy nie znika, zmienia tylko formę wraz z naszym dorastaniem. Więc należy być wyrozumiałym dla kogoś kto się boi, mimo iż uważamy, że ten strach jest absurdalny, bo ta osoba jest jak dziecko, które pomimo swojego lęku idzie bardzo powoli by spojrzeć do szafy. Ono wie, że dorośli powiedzieli mu, że nic tam nie ma, ale chce samo sprawdzić. Po ciemku, idzie powoli i mierzy, ze swoim strachem. Tak samo my dorośli tylko nasz potwór to zwolnienie z pracy, szef, czy podwyżki. Jeśli tylko uwierzymy damy sobie radę ze wszystkim, a każdy koniec, może być początkiem czegoś dobrego. Lecz niektórzy tak się boją, że wciąż leżą z głową pod kołdrą. Boją się opinii innych, nowych sytuacji czy wyzwań. Jane powinna wiedzieć, że są ludzie, którzy jej nie zostawią i to są właśnie przyjaciele. Wtedy by się nie bała. Jednak jak sprawić by w to uwierzyła? Dam radę. Coś wymyślę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)